The Ghost Of You
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj

Share
 

 Sala Konferencyjna I

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Lucyfer

Lucyfer

Personalia : Lucifer Morningstar
Pseudonim : Mów mi Królu : )
Rasa : Upadły Anioł
Podklasa : Król Piekła
Profesja : królowanie i buntowanie
W związku z : Szukam Śpiącej Królewny.
Liczba postów : 10
Punkty bonusowe : 12
Join date : 01/06/2014

Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitimeNie 31 Maj 2015 - 20:15

Sala Konferencyjna I Office-meeting-room-design-03
Powrót do góry Go down
Lucyfer

Lucyfer

Personalia : Lucifer Morningstar
Pseudonim : Mów mi Królu : )
Rasa : Upadły Anioł
Podklasa : Król Piekła
Profesja : królowanie i buntowanie
W związku z : Szukam Śpiącej Królewny.
Liczba postów : 10
Punkty bonusowe : 12
Join date : 01/06/2014

Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Re: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitimeNie 31 Maj 2015 - 21:06

Miałem swoje lata. Miałem... Miałem też wiedzę, doświadczenie i inteligencję. Nigdy nawet nie dziwiłem się temu, że zostałem zesłany na miejsce, na którym właśnie siedziałem, że sprawowałem tak ważną rolę w tym kręgu pełnym drapieżników, które zjadały siebie nawzajem. Uhm... Czy to najzwyklejsi z najzwyklejszych ludzi, czy to wielce niewinne anioły, czy to moi mali piekielnicy... Wszyscy rzucali się sobie do gardeł, myśląc, że tak trzeba. Gówno prawda! Mogliby żyć w pokoju! Mogliby... Tylko że pokój był nudą, a oni potrzebowali rozrywki. Podświadomie, głupio, naiwnie szukali rozlewu krwi, pukając tym samym do mnie, do moich drzwi, do moich bram piekielnych.
Nie dziwiłem się też, że gdy zamykałem oczy, widziałem obrazy pełne gwałtowności, bólu i tragedii. Dokładnie, widziałem każdą tragedię, jaką dane było przeżyć temu światu, każdą tragedię, którą spowodowali moi wierni poddani, ci, którzy nadal nie wiedzieli, że są moimi poddanymi i... tamci inni, co to mieli niewinnie iść do nieba, mimo że ich dusze zostały splamione grzechem. Nigdy nie rozumiałem Boga. Nie rozumiałem, jak może wpuszczać ich do swego Królestwa, jak może ich kochać, mimo że niszczyli jego dzieło... Że zniszczyli jego dzieło! Wczoraj przechadzałem się po odnawianym Los Angeles – obraz piękny i jednocześnie smutny z wielorakich powodów. Właśnie, ponoć Samael miał w swoich lochach samą Michael. Może powinienem złożyć jej wizytę? Kopę lat...
Kopę lat... za nami, kolejne przed nami, a mnie czas naglił – zauważyłem, patrząc na zegarek. Za drzwiami, punktualnie, usłyszałem poruszenie. Ani sekundy za późno, ani sekundy za wcześnie.
Wchodź – rzuciłem normalnym tonem, nim delikatne, pachnące stokrotkami dłonie demonicy zapukały w drzwi pomieszczenia. Zastanawiałem się podczas śniadania, czy przypadkiem nie mam ochoty ich odciąć... jej dłoni, w sensie, gdyż zaczynały mi być zbyt drogie jak na pieprzone wstrętne pazury podrzędnego demona przystało. Zbyt słodka by umrzeć, zbyt słodka by żyć. Nie tylko ona miała ten problem – stwierdziłem, wzdychając i odkładając aktualnie przeglądane papiery. Złapałem teczkę panny Curtis, którą dostarczył mi wczoraj późną porą asystent. Niezbyt wiele informacji i wydawać by się mogło, że niespójnych informacji... Ta panienka jednak miała zdecydowanie zbyt dużo pecha jak na tak drobną istotkę.
Bywasz punktualny, Deandre. Jestem z ciebie coraz bardziej dumny – stwierdziłem jakże uprzejmie na powitanie. Nie miałem pojęcia, czy chłopak działał w pełni na moich warunkach, czy ktoś go do tego nadal przymuszał. Żywiłem nadzieję, że jest już stuprocentowo moim kundelkiem, gdyż miałem dla niego pierwsze zadanie. Wskazałem mu ręką jeden z foteli obok mnie. – Jak się czujesz? Powinienem być czymś zaniepokojony? – Wzrok utkwiłem w marionetce. Szkoda, że nie chcieli pracować ze mną z własnej woli. Nie byłem znowu taki zły.
Powrót do góry Go down
Deandre Finn Winchester

Deandre Finn Winchester

Personalia : Deandre Finnick Winchester
Pseudonim : Finn, Dean, Dean Winchester :)
Data urodzenia : 19.07.1994
Rasa : Człowiek
Liczba postów : 20
Punkty bonusowe : 24
Join date : 28/05/2014

Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Re: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitimeNie 31 Maj 2015 - 23:47

W moim nowym domu było naprawdę wspaniale. Ciemne ściany z kamienia, meble ze skóry, na których leżały aksamitne kołdry i poduszki w krwistoczerwonym kolorze, kominki z wiecznie rozpalonym ogniem, który w zimne noce dawał przyjemne ciepło, zaś w ciepłe dni przyjemnie chłodził niczym morska bryza… Cudowny, zaklęty wynalazek Piekła, które nie było wcale takim złym miejscem, jak mówili ludzie ze zwykłej rzeczywistości. Szczerze mówiąc – z każdym mijającym dniem podobało mi się tu coraz bardziej. Już praktycznie nie pamiętałem tego, jak było na ziemi, bo po co? Tam nie spotkało mnie nic dobrego, prawda?
Całym sobą czułem, że to nie był tylko fałsz podsuwany mi przez mych towarzyszy. Świat zewnętrzny nie był niczym przyjemnym. Zasiedlony przez plugawe istoty, które niosły ze sobą tylko ból i śmierć, które odebrały mi najbliższych przyjaciół, moją biologiczną i późniejszą rodzinę. Wywołały apokalipsę, aby móc korzystać z terenów, jakie im się nie należały, zabijając po drodze wszystkich tych, którzy stanęli im na drodze. Ja się jednak uchowałem. Piekło mi pomogło, jakże więc mógłbym nie być mu wdzięczny?
W mojej głowie tkwiło tylko przeświadczenie o tym, że to piekielnikom zawdzięczałem to wszystko, co teraz było w moim posiadaniu, nikomu innemu. Tam u góry nie było bowiem nikogo, kto zainteresowałby się moim losem. Oni wszyscy zginęli w tym chaosie, jaki tamtego dnia pojawił się na ulicach naszego miasta. Pochłonęła ich żałosna walka o dominację, kiedy tylko okazali ludzką słabość. Ja też swego czasu byłem słaby. Czułem się niczym beznadziejny robak, tuszując to fałszywym uśmiechem i udawaną pozytywną energią, lecz te czasy miałem już teraz dawno za sobą. Tamten Deandre już nie istniał. Umarł król, niech żyje król! Nowy, lepszy, silniejszy. Nie król dzieciaków, a władca podziemia. Podległy samemu Lucyferowi, do którego to właśnie zmierzałem.
Odziany w czarną pelerynę, pod którą skrywałem równie ciemną koszulę i spodnie, poruszając się miękko w butach z luksusowej skóry – jednego z najlepszych materiałów zarówno w Piekle, jak i w resztach zakątków świata oraz pozaświata, przemierzałem kolejne kamienne korytarze, a mój cień rysował się na ścianach oświetlanych staromodnymi pochodniami. Choć technika była tutaj bowiem rozwinięta, mnie kusiło przebywanie tam, gdzie panował ten specyficznie cudowny klimat. Oczywiście, u siebie miałem także swoje techniczne sprzęty, ponieważ to nigdy nie miało ulec zmianie. Kochałem grzebać w systemach, szperać i wyszukiwać prawdziwe perełki, tworzyć miniaturowe dzieła komputerowe, a mój Pan mnie za to chwalił.
Tym razem jednak nie zaprosił mnie do siebie, bym pokazał mu kolejny wynalazek, co wprawiło mnie w lekką konsternację. Czego mógł ode mnie oczekiwać…? Odprawiłem jednak demona-posłańca z potwierdzeniem mego pojawienia się w odpowiednim terminie, uśmiechając się doń pogodnie. Nie chciałem być przecież jednym z tych zadufanych bubków, jakich także tu widywałem.
- Mój panie… – Powiedziałem, skłaniając się lekko w geście szacunku, nim usiadłem na wskazanym miejscu, wyczekując tego, co powie mi Lucyfer. Jego pytania utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że to właśnie tutaj było moje miejsce. Tu znajdowali się ci, którzy troszczyli się o mnie bezgranicznie, nie oczekując niczego poza tym, co sam potrafiłem im ofiarować. – Czuję się lepiej niż kiedykolwiek, mój panie, nie ma powodów do niepokoju, wszystko jest iście wspaniałe.
Powrót do góry Go down
Lucyfer

Lucyfer

Personalia : Lucifer Morningstar
Pseudonim : Mów mi Królu : )
Rasa : Upadły Anioł
Podklasa : Król Piekła
Profesja : królowanie i buntowanie
W związku z : Szukam Śpiącej Królewny.
Liczba postów : 10
Punkty bonusowe : 12
Join date : 01/06/2014

Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Re: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitimePon 1 Cze 2015 - 20:59

Iście wspaniale? Wszystko jest iście wspaniale? Świetnie! Cóż, to oczywiste, że cieszył mnie ten fakt. To otwierało przede mną i Książętami kolejną bramę ziemiańską. Nowe metody prania móżdżków ludzi dawały zadowalające wyniki, których przykład miałem właśnie przed sobą. Mróweczka kompletnie zapatrzona we mnie, w Piekło i nasze cele. Mógłbym komplementować ludzi, że jednak nadal potrafią coś zrozumieć, gdyby nasza ingerencja nie była tak spora... I choć nowa maskotka sprawiała mi wiele przyjemności i również nieco osładzała czas, to musiałem przyznać się sam przed sobą, że brakowało mi tej prawdziwej, nieprzymuszonej wierności. Same kukły, marionetki albo przerażone, bojące się o swoją dupę plugastwa... Albo spiskujący za moimi plecami. Oni mnie otaczali! Nikt wartościowy... Prawie nikt.
Cieszę się, że wszystko jest w porządku. Pamiętaj, że gdybyś miał jakiekolwiek wątpliwości, gdyby czegoś ci brakowało... Moja sekretarka jest do twoich usług, Deandre – odezwałem się, nie spuszczając z niego wzroku. Stał dumnie, lepiej się ubierał, choć, moim zdaniem, przesadzał z byciem „mrocznym”... Niestety nadal pozostawał człowiekiem... Tego raczej nie można było zmienić. – Świetnie dziś wyglądasz... przyjacielu. Pogodnie, pełen energii... Pobyt w Piekle ci służy. Niestety – zacząłem przechodzić do konkretów, skupiając się już na teczce, która leżała teraz otwarta przede mną – przypuszczam, że moja prośba będzie powodem zepsucia tej radości. – Czyż nie cudownie potrafiłem odzwierciedlać uczucia? Smutek... Przykro mi, Deandre, ale tak bywa...
Lata obserwacji, badań, praktyki. Teraz często łapię się na tym, że patrzę przed siebie i chwyta mnie w swoje ramiona melancholia, żal z powodu tego, co niegdyś straciłem, z powodu też tego, czego nie mogłem zyskać nawet siłą. Albo gniew... Ten to kompletnie nie był mi obcy. Mieliśmy ze sobą wiele wspólnego, choć zdecydowanie blisko mnie zawsze kręcił się strach. Moi rozmówcy starali się powstrzymywać tak intensywny gniew, zaczynając się bać, że im się to nie uda, że zrobią coś, co odbiorę za... obrazę? nietakt? coś zbędnego, co można zastąpić? Dean się nie bał, nie był też zły. Radował się z powodu możliwości pomocy mi,, swojemu Panu, który przecież przygarnął go do tego lepszego świata i wyróżnił spośród innych śmiertelników. Niewielu żywych ludzi gościło Piekło.
Chodzi o twoją dawną przyjaciółkę, Deandre. Otrzymałem niepokojące wieści odnośnie jej egzystencji. Właściwie otrzymałem wiele wykluczających się informacji, które, zaskakująco i niestety też smutno ze względu na to, co musi przechodzić to dziewczę, są niemal stuprocentowo poprawne. Chciałbym, abyś sprowadził ją dla mnie i dla niej samej tu, do Piekła. Tu masz jej akta – powiedziałem współczująco, przesunąwszy teczkę z notatkami w stronę chłopaka. Współczucie... Nikt zazwyczaj nie wierzył w moją empatię. Nie miałem pojęcia, czy ona istniała naprawdę, czy to było jedynie gra. – Nazywa się Cherish Max Curtis. Doprawdy, nigdy jeszcze nie spotkałem osóbki, która miałaby tak ogromnego pecha. Już samo to, kim jest jej ojciec... Bądź był. Pamiętasz ją?
Powrót do góry Go down
Deandre Finn Winchester

Deandre Finn Winchester

Personalia : Deandre Finnick Winchester
Pseudonim : Finn, Dean, Dean Winchester :)
Data urodzenia : 19.07.1994
Rasa : Człowiek
Liczba postów : 20
Punkty bonusowe : 24
Join date : 28/05/2014

Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Re: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitimePon 1 Cze 2015 - 23:27

To było naprawdę… Genialne. Fakt, że traktowano mnie tutaj naprawdę dobrze, czasami myślałem przez to nawet, że lepiej niż na ziemi. Miałem tu więcej możliwości, lepsze warunki, bardziej godną pozycję społeczną… Wszystko to, czego mogłem tylko pragnąć. No, dobrze… Nie miałem dziewczyny, ale demonice jakoś mnie nie kręciły. Moją jedyną kochanką była technika. To wszystko, co mogłem z nią robić, te wszelkie drobne elementy składające się w jedną całość, która tworzyła zgrane dzieło sztuki… Nie istniało nic lepszego od wrażeń towarzyszących udanej prezentacji kolejnego cudeńka. Przynajmniej nie dla mnie.
Kiedyś najważniejsi byli dla mnie przyjaciele. To ich miałem za rodzinę, której nigdy nie dane mi było poznać, to z nimi spędzałem czas, śmiałem się aż do bólu brzucha, psociłem i kręciłem, odwalałem najróżniejsze numery, jakie cieszyły moje serce. Teraz jednak to już nie istniało. Odeszło wraz z tymi ludźmi, moimi wspaniałymi ziomami, których zabrała mi apokalipsa. Brzydziłem się światem, w który zmieniło się to, co wcześniej uwielbiałem ze względu na jego zajebistość.
Być może gdzieś tam dorastało właśnie pokolenie osób mających zająć miejsce moje i mojej paczki, ale nie chciałem tego wiedzieć. To bolało, a patrzenie na ich roześmiane twarze zapewne przywołałoby tylko wspomnienia, trudne do akceptacji stwierdzenia, że nic nie łączyło mnie już ani z Nowym Jorkiem, ani ogólnie z ludzką rzeczywistością. Teraz należałem do braci piekielnej. Ona o mnie dbała, ona zapewniała mi wszystko to, czego mogłem sobie kiedykolwiek zażyczyć. Poza jednym… Lecz nie śmiałem o to prosić, albowiem śmierci nie dało się oszukać. Nie w wypadku zwykłych ludzi, jakimi byli moi przyjaciele, kiedy jeszcze chodzili żywi po świecie.
Cóż, ale to… Nie, nie nieważne, lecz w tym momencie niekonieczne. Tęsknotę za przeszłością mogłem okazywać w samotności, kiedy wspominałem, dłubiąc w przewodach. Teraz chodziło tutaj o powód, dla którego sam Lucyfer wezwał mnie do sali konferencyjnej i teoretycznie to właśnie na tym powinienem się skupić. W końcu był on moim Panem, swego rodzaju zbawicielem, który uratował moje życie. Nie mogłem być niewdzięczny, nie chciałem być niewdzięczny. Moja natura kazała mi robić wszystko, aby kiedykolwiek wyrównać ten dług… Zminimalizować go do zera.
- Dziękuję, mój panie. Piekło, wbrew kłamstwom głoszonym przez ludzi na ziemi, jest idealnym miejscem do życia dla osób takich jak ja. Nie to, co plugastwo na ziemi. – Zmrużyłem oczy i choć dotąd byłem święcie przekonany o słuszności moich słów, poczułem jakby ukłucie gdzieś wewnątrz, coś chcącego temu zaprzeczyć. Odsunąłem to jednak od siebie, albowiem istniała tylko jedna prawda. I to właśnie ją głosiłem w tej chwili. – Jakież to zadanie masz dla mnie, panie? – Spytałem, wysłuchując w milczeniu tego, co zamierzał mi powiedzieć.
Z każdą sekundą, z każdym kolejnym słówkiem… Cóż, moje brwi unosiły się coraz bardziej, choć nie zamierzałem inaczej dać poznać po sobie, co przychodziło mi odczuwać. A było tego wiele. Cherish… Pamiętałem to imię, choć nie byłem w stanie przypomnieć sobie teraz twarzy dziewczyny, która je nosiła. Jakby zatarła się ona w moim umyśle wraz z resztą sylwetek należących do tych, z którymi niegdyś się zadawałem.
Moja przyjaciółka… Czy kiedykolwiek nią była? Niepewność wdarła się do mego wnętrza niczym trucizna wstrzyknięta mi przez jadowitego węża. Wraz z nią nadeszło także wahanie… Czy robiłem coś złego, będąc tu? Skoro coraz bardziej zatracałem to, co niegdyś było dla mnie tak cenne? Przyjaciół? Tych, którzy teraz powoli znikali z mej pamięci. Czy mieli oni zatrzeć się w niej całkowicie? Pozostawić po sobie tylko białe plamy niebytu? Przecież chciałem zachować ich przy sobie nawet po tym, gdy odeszli, gdy ja także zniknąłem ze świata, który kiedyś z nimi dzieliłem.
Wziąłem głęboki oddech, patrząc na teczkę pustym wzrokiem. Myślami byłem gdzieś indziej – daleko w przeszłości, choć do moich uszu nadal docierały słowa Lucyfera. W pewnej chwili zdałem sobie jednak sprawę z tego, że wolałbym już ogłuchnąć niż dalej słyszeć to, co do mnie mówił. Niepokojące wieści, egzystencja, pech, co musi przechodzić, smutno… Do tej pory sądziłem, że więzy łączące mnie ze światem ludzi zostały już dawno przecięte, ale teraz… Nie wiedziałem. Nie miałem dotąd pojęcia, że uchował się ktoś jeszcze… To było… Zaskakujące, lecz także jakby walące mnie obuchem w głowę. Nie wiedziałem kompletnie, co o tym sądzić. Położyłem więc tylko rękę na teczce, którą Lucyfer przesunął w moją stronę, jakby mogła mi dać jakiekolwiek odpowiedzi na egzystencjalną sieczkę w mojej głowie.
- Oczywiście, mój panie, sprowadzę ją do ciebie. – Odrzekłem, jakby pogrążając się w melancholii. – Mgliście, mój panie… Pamiętam ją mgliście…
Powrót do góry Go down
Lucyfer

Lucyfer

Personalia : Lucifer Morningstar
Pseudonim : Mów mi Królu : )
Rasa : Upadły Anioł
Podklasa : Król Piekła
Profesja : królowanie i buntowanie
W związku z : Szukam Śpiącej Królewny.
Liczba postów : 10
Punkty bonusowe : 12
Join date : 01/06/2014

Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Re: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitimeSob 6 Cze 2015 - 13:59

Dostrzegałem i, oczywiście, wyczuwałem też jego wewnętrzne rozterki, które nim targały. Niepewność, bodajże po raz pierwszy wyczuta przeze mnie w jego sercu, wyraźnie zabiła teraz, gdy tak stał przede mną, trawiąc te nieliczne informacje, które mu przekazałem. Zawahał się. Przez wspomnienie przeszłości, dawnej znajomej zawahał się, ja zaś zacząłem widzieć wady w nowym projekcie. Może jednak przechwaliłem nasz nowy sposób prania mózgu? Manipulacja w tym przypadku zaczęła powolnie tracić na wartości.
Deandre, nie musisz udawać przede mną silnego. Każdy z nas ma swoje diabliki, które nie dają mu spokoju. Nawet ja, przewielki Król Piekła! Z wielką chęcią wysłucham twoich wątpliwości i zapewniam, że w żaden sposób one nie zmienią twojej pozycji w Piekle. Będzie ona ciągła u mego boku – odrzekłem, wstając powoli ze swojego miejsca i podchodząc miękkim krokiem do niego. Przesuwałem się po kamiennej posadzce niesłyszalnie niczym duch.
Właściwie uzewnętrznianie swoich problemów, umocni nasze relacje. Czyż nie na tym opiera się zaufanie i przyjaźń? Poza tym jestem Lucyferem... Jeśli już nie znam twoich myśli, to poznam je za dzień lub dwa – stwierdziłem z uśmiechem, kładąc prawą dłoń na jego lewym ramieniu i je z troską lekko ściskając. Musiał być stuprocentowo mój. Niczyj inny. Mój.
Przeszłość niejednokrotnie już sprawiała mi problemy. To nic złego, że wspomnienie dawnej koleżanki okazało się być dla ciebie trudne i przyzywające wspomniane wcześniej wątpliwości. Po prostu weź głęboki wdech, przeczytaj teczkę na spokojnie, którą ofiarowałem ci w zaufaniu, i zrób to, co uważasz za słuszne, co podpowiada ci serce – kontynuowałem, wskazując kolejno na zbiór papierków na stoliku, a potem na jego pierś. – Jesteś dobrym człowiekiem, Deandre. Jestem pewien, że będziesz chciał jej pomóc równie bardzo co ja. Dziewczyna została przeklęta przez los, a ten zazwyczaj posługuje się czyimś łapkami – pragnąłem zauważyć, otwierając teczkę i pokazując mu ostatnio zrobione zdjęcie. Cherish była półmaterialną istotą. Trudną do schwytania na Ziemi. W Piekle miałem większe możliwości do manipulowania takimi istotami i odpowiednimi dla nich klatkami. – Widać, że jest przerażona. Biedna.
Powrót do góry Go down
Deandre Finn Winchester

Deandre Finn Winchester

Personalia : Deandre Finnick Winchester
Pseudonim : Finn, Dean, Dean Winchester :)
Data urodzenia : 19.07.1994
Rasa : Człowiek
Liczba postów : 20
Punkty bonusowe : 24
Join date : 28/05/2014

Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Re: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitimeSob 6 Cze 2015 - 16:04

Czy miałem jakieś powody do tego, by wątpić w cokolwiek, co wyszło ze świata mojego Pana i, już od dłuższego czasu - choć nie operowaliśmy tutaj typowo ziemskimi latami, także mojego? Nie. Mogłem to sobie powiedzieć bardzo twardo. NIE, nie miałem. Przez ten cały czas nie spotkało mnie jeszcze nic, co dałoby się wcisnąć w ramy jakiegokolwiek zła. Wręcz przeciwnie! Było wspaniale! Tym bardziej, im lepiej przychodziło mi poznawanie tejże rzeczywistości. Zadomowiłem się tutaj, traktowano mnie jak swojskiego ziomka, a jednak nagle zaczęły mnie nawiedzać wątpliwości związane z moją przeszłością.
Nie przywrócisz im życia przez swój zły humor, Hettie - to właśnie powinienem sobie tak często mówić. I mówiłem, wbijając sobie do głowy, mrucząc pod nosem niczym najmocniejszą mantrę we wszechświecie. Dotychczas to działało, ale teraz...? Kiedy dowiedziałem się, że istnieje jeszcze ktoś taki jak Cherry, być może ostatnia więź łącząca mnie ze światem ludzi... W połączeniu z tym, że niezbyt ją pamiętałem i że ponoć była mi drogą przyjaciółką, czułem się nie na miejscu. Ha! Jakby to wszystko było w jakiś sposób nieodpowiednie, fałszywe, cwane.
Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Przecież dawali mi żyć w godnych warunkach, otaczali mnie opieką, okazywali przyjaźń, rodzinną bliskość, uratowali życie i dali szansę na rozwój, jakiej zapewne bym nie doświadczył na powierzchni, czy gdzie tam znajdowała się moja stara ojczyzna, bowiem tam byłem skazany sam na siebie. Nie miałem forsy i możliwości, kontaktów z wpływowymi ludźmi, ba!, jakichkolwiek kontaktów, odkąd moi przyjaciele... Odeszli w tym chaosie.
Byłem wręcz maksymalnie rozdarty, kiedy Lucyfer odezwał się po raz kolejny. Byłem wręcz maksymalnie rozdarty i nie miałem bladego pojęcia, co mu powiedzieć. Poczułem się za to jeszcze bardziej głupio przez wyraźną przyjacielskość Króla Piekieł. Jakże głupio się zachowywałem, pozwalając wątpliwościom zaprzątać mój umysł, gdy były one tak nędzne, tak marne i bezsensowne. Przecież winą piekielników nie była moja słaba pamięć! Oni byli dobrzy! Lucyfer mi to pokazywał. Nie mogłem mu nie uwierzyć, gdy był ze mną tak bardzo szczery, gdy pokładał we mnie swe nadzieje. Był moim Panem, władcą idealnym, dobrym, mądrym i sprawiedliwym, chciał pomagać osobom takim jak ja, takim jak Cherry. Odetchnąłem.
- Chodzi o to, mój panie, że zapominam to wszystko, co było kiedyś. Moje poprzednie życie ucieka mi przez palce, a ja nawet nie mam o tym pojęcia, nie mogę tego powstrzymać. - Mówiąc to, spojrzałem poważnie na teczkę przede mną. - To ważne, jest integralną częścią mnie jako całości, lecz mam tego coraz mniej. Wspomnienia się zacierają. Mgliście pamiętam coś, co powinno być ze mną zawsze. To mnie dekoncentruje, miesza, rozprasza. - Potrząśnięcie ramionami jakoś samo mi wyszło. - Może przypomnę sobie, gdy będę szukać tej biedaczki...
Przez co ona musiała przechodzić...
Powrót do góry Go down
Lucyfer

Lucyfer

Personalia : Lucifer Morningstar
Pseudonim : Mów mi Królu : )
Rasa : Upadły Anioł
Podklasa : Król Piekła
Profesja : królowanie i buntowanie
W związku z : Szukam Śpiącej Królewny.
Liczba postów : 10
Punkty bonusowe : 12
Join date : 01/06/2014

Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Re: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitimePon 8 Cze 2015 - 21:52

Cóż, pamięć ludzka jest jedną z najbardziej ulotnych – zauważyłem, wracając na własne miejsce do innych papierów, które domagały się dziś mej uwagi. Nie mogłem sterczeć cały dzień nad jedną teczką i rozczulać się ludzką złożonością i nieudolnością. – Jest ulotna, ale również zaskakująca. Cała natura ludzka jest zaskakująca. Wiem coś również o tym – odparłem, patrząc na najbliższe papiery, choć całym sobą skupiałem się na Deandre. Jego oddechu, biciu serca, na targających nim uczuciach, biegnących myślach gdzieś, gdzie nie wiedział, co się znajduje i tego też się bał. Na razie nie podważał moich słów, co dawało nadzieje na jakiś tam drobny sukces... Drobny.
Gdy stwierdziłem, że nie potrzebuje więcej milczenia, podniosłem na niego wzrok. Dziś prawdopodobnie ostatni raz.
Będziesz potrzebował kogoś do pomocy? Możesz przebierać wśród piekielników. Z rozkazu Lucyfera każdy chętnie ruszy się z Piekła, by pomóc ci w tej misji... – zaoferowałem się, uśmiechając pokrzepiająco. – Nie martw się. Wszystko się jakoś ułoży. Jeśli nie zrobią tego naturalne siły, to przyczynimy się do tego bezpośrednio. Wszelkie instrukcje kieruj do demonicy za drzwiami. Jest do twojej dyspozycji. Deandre, masz jakieś pytania? Może jest coś, z czym chciałbyś się ze mną jeszcze podzielić? Jeśli nie, to musisz mi wybaczyć, ale mam dużo pracy... – Wskazałem na spore sterty papierzysk.
Prowadzenie Piekła – zajmująca sprawa, o ile chcesz mieć większość pod kontrolą i nie liczyć na jednostki, które zawodzą. Musiałem jednak przyznać, że lubiłem to. Lubiłem mieć to pięknie poskładane niczym widok z puzli.
Powrót do góry Go down
Deandre Finn Winchester

Deandre Finn Winchester

Personalia : Deandre Finnick Winchester
Pseudonim : Finn, Dean, Dean Winchester :)
Data urodzenia : 19.07.1994
Rasa : Człowiek
Liczba postów : 20
Punkty bonusowe : 24
Join date : 28/05/2014

Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Re: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitimePon 8 Cze 2015 - 22:48

- Tak, teraz właśnie to zauważam. – Mruknąłem, patrząc przelotnie na palce swojej lewej dłoni, którą poruszyłem.
Krótka blizna o bladym kolorze, jaka przebiegała przez środek jej grzbietu, przypominała mi to wszystko, co miało miejsce już całe lata temu. Skończyło się tylko na kilku takich znakach, a mogło być przecież jeszcze gorzej. Powinienem się uznawać za niepoprawnego farciarza, bo tak czy siak w jakiś sposób powiodło mi się w życiu, ale tak akurat nie było. Równie dobrze mogłem być teraz jak idealna teściowa na sto dwa. Sto metrów od domu, dwa metry pod ziemią…
Uśmiechnąłem się do siebie gorzko, przypominając sobie to, jak moi przyjaciele reagowali na podobne czarne żarty. Ponoć dbałem wtedy o żołądki, karmiąc ich sucharkami. Nie raz wysyłali mnie także do Afryki, bym zażegnał głód w niej przy pomocy swoich bardzo ambitnych i zabawnych dowcipów. To były takie piękne czasy, pełne beztroski, radosne, pozwalające nam na dziecięce dokazywanie sobie nawzajem. Na ganianie po dworze, zabawy w chowanego z innymi osobami, z którymi dzieliliśmy przytułek, choć przecież z czasem powinniśmy wyrosnąć z tego typu harców.
Nie było tak… Aż do apokalipsy. Ona wszystko zrujnowała. A teraz dodatkowo to wszystko zapominałem, pozwalałem się temu zatrzeć w mojej głowie, choć nie chciałem. Tak jak mówił Lucyfer – pamięć ludzka była nadzwyczaj ulotna, ale nawet teraz nie zamieniłbym jej na nic innego. Gdy tak patrzyłem na tych wszystkich nadnaturalnych, jakich spotykałem zarówno na ziemi, jak i tu – w Piekle… Nie, myśl o tym, że mógłbym kiedyś nie być już zwykłym człowiekiem, zdecydowanie mi się nie podobała. O ile jeszcze przeciwko moim kumplom stąd nic nie miałem, o tyle przeciw tym u góry już tak. Banda dzikich i nieokiełznanych zwierząt, które zabrały mi dosłownie wszystko. Jak mogłem mieć do nich pozytywne nastawienie?!
- Nie wątpię w to, że jest dosyć specyficzna. I krucha, żałośnie krucha w starciu z całym tym diabelstwem, które ją niszczy. – Odpowiedziałem mojemu Mistrzowi, wreszcie biorąc teczkę do ręki, aby pospiesznie ją przekartkować.
Charakterystyczna woń piekielna, lekko zalatująca siarką i tuszem drukarskim, uderzyła w mój nos, jednak nie zareagowałem na to w żaden sposób. Zdążyłem już się przyzwyczaić do takich a nie innych smaczków, jakie mogłem tu spotkać. W zestawieniu z luksusami, które serwowało Piekło, cóż, drobne mankamenty nie miały najmniejszego znaczenia. Ha!, czasem nawet mówiłem sobie, że jeszcze chwila, a takie na przykład zapachy staną się czymś, co będę kojarzyć ze swoim nowym domem, z nowym miejscem zamieszkania i jego niezmierną dobrocią
- Nie sądzę, mój panie. Jak zapewne wiesz, Cherish jest raczej zamkniętą w sobie osobą i mogłaby źle zareagować na obecność kogoś jeszcze, kogo kompletnie nie będzie znać. Myślę, że jestem w stanie załatwić to całkowicie samodzielnie, niejako incognito, jednakże zwrócę się do kogoś, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Powiedziałem, a właściwie – wyrecytowałem, to niczym zapamiętaną czytankę i sam nawet nie miałem pojęcia, dlaczego. – Chwilowo nie mam więcej pytań, panie, ani więcej kwestii do poruszenia. Dziękuję za poświęcenie mi czasu. Mam nadzieję, że wkrótce przyprowadzę Cherish. Żegnaj, mój panie. – Po tych słowach oddaliłem się z pomieszczenia, nie chcąc narażać swojej osoby na gniew Mistrza.

[w/z]
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Sala Konferencyjna I Empty
PisanieTemat: Re: Sala Konferencyjna I   Sala Konferencyjna I Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Sala Konferencyjna I
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
The Ghost Of You :: Poza Ziemią :: Piekło :: I :: Pałac Lucyfera-
Skocz do: