Buffy Delilah Carroll Admin
Personalia : Buffy Delilah Carroll Pseudonim : Meadow, Lisek, Venus Data urodzenia : 24.12.1992 Rasa : Hybryda Podklasa : Kitryda Profesja : Właścicielka Bourbon Room/Łowczyni/Żonka N(ick)erdusia/Mateczka W związku z : Nicholas Andrew Carroll Aktualny ubiór : białe rękawiczki, beżowa kurtka, bordowo-biało-beżowy szalik, beżowe kozaki, bordowa czapka, biała spódniczka, beżowe rajstopy Liczba postów : 93 Punkty bonusowe : 171 Join date : 03/03/2014
| Temat: Reakcje! Pon 22 Cze 2015 - 18:57 | |
| Zawróciło mi się w głowie i jeszcze drżałem,
gdy we mnie, w mojej piersi, głowie, wszędzie, rozlał się ten nienaturalny spokój.
Złapałem się mocniej Drustana, by nie osunąć się z powrotem na podłogę.
Z nosa pociekła mi krew, z czego nie zdawałem sobie sprawy. Na razie.
Teraz zaskoczony byłem tym, że z tak wielkiej paniki, przepełnionej tak ogromnym strachem, wyrzutami sumienia i świadomością, że...
Zaskoczony byłem, że tak gwałtownie zmienił mi się nastrój.
Unosiłem się w morzu spokoju i zdezorientowania, co zdecydowanie było czymś miłym
i jednocześnie dziwnym oraz nieprzyjemnym.
– Ja... To... Kontrolujesz – szepnąłem, nadal wspierając się na Drustanie.
Czułem się taki... Wolno kojarzący...
Zmęczony!
Musiałem usiąść, dlatego też pokonałem tych kilka kroków,
by usiąść kanapie. Nie zwróciłem niestety uwagi na to, że znajdowało się na niej kilka odłamków szkła.
– Dobrze, że kontrolujesz.
Halo! Co on kontrolował? I ostrzegam, że kontroluję twoje emocje wbrew twojej woli – tak powiedział. Wbrew mojej woli? Czemu... O rany!
Czemu zrobił to wbrew mojej woli? Część odpowiedzi miałem przed sobą, a resztę mogłem zaobserwować, wstając z kanapy i wychodząc z domu, czego chyba nie chciałem robić.
Już ten skrawek świata, który widziałem ze swojego miejsca, był... straszny. I to moja wina. Moja wina!
Zacząłem szybciej i bardziej nerwowo oddychać,
ale to zaraz znów zniknęło, zastąpione tym dziwnym spokojem. Nie był ani pozytywny, ani negatywny. Po prostu neutralny, nie narzucający mi więcej niż powinien.
Spojrzałem na Drustana, który uspokoił mnie wraz z pogodą, a potem na bałagan i po raz kolejny zaczęło się we mnie gotować, by nagle przestać. Czemu... Aaa... Kontrolował mnie i nawet non stop powtarzał, bym nie myślał o tym, że już było w porządku. JAK BYŁO W PORZĄDKU, GDY... NAD MIASTEM...
Emocje. On miał rację. Musiałem nad tym zapanować. Sam się uspokoić. On jedynie mógł mnie podtrzymywać, ale... LA nie istniało, Sydney mało brakowało, a przestałoby istnieć przeze mnie. I jeszcze...
– Buffy? – Jej głos mnie rozproszył, przez co znów się szarpnąłem emocjonalnie.
Jej widok sprawił, że urosła we mnie jeszcze większa nienawiść do samego siebie. Była ranna! Przeze mnie i mój brak kontroli. Nienawiść więc wzrosła, ale też nie tylko ona. Wraz z gwałtownym ruchem głowy bardziej zakręciło mi się głowie, zaś z nosa poczułem, że znów mi pociekło.
Uniosłem rękę i złapałem się za nos.
Drustan coś do mnie nadal mówił tym swoim spokojnym tonem, choć teraz wyczuwałem w jego głosie nutkę rozkazu.
Buffy była ranna, a co z dzieciakami? Mick? |
|