The Ghost Of You
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj

Share
 

 Sypialnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeWto 8 Kwi 2014 - 19:18

Sypialnia 9890ca4ec4f3ee737c3c9e91658d2594

***

Ta krew... Sprawiła, że mimowolnie zadrżał, czując jej pierwsze krople. Pierwsze, drugie, kolejne... Cichy pomruk błogiego zadowolenia zabrzmiał gdzieś w głębi jego ciała, które nie dość, że czuło w dziwny, elektryzujący sposób niewielkie ciałko dziewczyny, to w dodatku ogrzewało się rozpływającą się po jego ciele krwią tej istotki. To sprawiało, że czuł ją podwójnie, a nawet potrójnie, bo miał wrażenie, jak gdyby wiedział, co też odczuwa ona. Byli ze sobą połączeni? Jakąś więzią?
Myśli te zaraz jednak zniknęły tak szybko, jak się pojawiły i oczywiście wpadły do pudełka z zapomnieniem. Nigdy, gdy się pożywiał, nie myślał o rzeczach innych niż pożywianie, a zwłaszcza, jeśli myśli te dotyczyły jakiegoś filozofowania czy logicznego rozumowania. To zostawiał na chwile wolne, do których nie zaliczały się noce spędzane z kochankami i Rachel.
Właśnie, Rachel nie była ot zwykłą kochanką, która miała jedynie zaspokoić jego żądze. Rachel był inna, wyjątkowa i nie zamierzał pozwolić jej skrzywdzić. W sumie zawsze był przeciwny znęcaniu się nad kobietami, ale teraz... Teraz to było coś jeszcze bardziej ważniejszego, niż bycie rycerzem na białym koniu dla płci przeciwnej. Teraz była Rachel i obsesyjna wręcz chęć zapewnienia jej bezpieczeństwa. I chęć kosztowania jej na różne sposoby. Nie tylko te związane z krwią. A jako że to była Ona, to nie mógł jej posiąść tu, na jakiejś brudnej uliczce, na której, Bóg jeden wie, co się działo. Ogólnie rzadko pożywiał się na zewnątrz. Zazwyczaj zakradał się do sypialni swoich klientek, a Rachel...
Objął ją swymi rękoma i przeturlał się na bok, teleportując ich do swojego pokoju, gdzie, o dziwo, nie gościła nigdy jeszcze żadna kobieta. Ona była pierwsza i nawet pomyślał o tym z niemałą dumą. Cieszył się, że nie skaził tego miejsca przed przybyciem jego księżniczki, która to teraz delikatnie została opuszczona na miękki materac jego łóżka, z ząbkami nadal wbitymi w szyję, z której pił, pił i pił. Mimo że jeszcze nie tak daleką chwilę temu się żywił, teraz nadal czuł głód. Nienasycony. Skazany na wieczne nienasycenie, mimo to oderwał się od jej szyjki, zlizując językiem resztki krwi, ale też by rana szybciej się zagoiła.
W międzyczasie zajął się jej ubraniami, które, jako że i tak były w kiepskim stanie, zostały do końca porwane przez jego pazury i silne ramiona. I skrzywił się, widząc jej rany. Nawet mogła usłyszeć warknięcie i wściekłe błyski w jego oczach. Nie powinien był pozwolić, by torturowali Rachel. Agustin... Zapłaci za to. Prędzej, czy później, ale zapłaci i osobiście się z nim rozprawi. Rozszarpie go własnymi pazurami, a jego cząstki wrzuci do ognia i będzie się śmiał, głośno śmiał z jego beznadziejności i satysfakcji z wykonanej zemsty.
- Rachel... – Szepnął delikatnie do niej w myślach, bo wiedział, że tak może i że ona to usłyszy. Zaczął obcałowywać jej ciało, zlizując gdzieniegdzie krew i oczyszczając rany. Jednocześnie szybko pozbył się swoich spodni i wszedł w nią, nie czekając już na żadne przyzwolenie, żaden sygnał, gest. Chciał i brał, mimo że teraz było inaczej. To nie było już to samo, co przedtem, co zwykle. Teraz czuł o wiele więcej i o wiele więcej znaczyła dla niego dziewczyna niż jego własne życie. Magia. Czuł się zauroczony.
Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeSro 9 Kwi 2014 - 0:05

Nie wiedziała, czego może się spodziewać, gdy tak pozwalała mu kosztować swojej krwi pośrodku jakiejś zaniedbanej uliczki. Wiedziała tylko, że chce to zrobić, bo w jakiś dziwny sposób mu ufa. I był to ten specjalny rodzaj zaufania, jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie zaznała. Wiedziała, zwyczajnie i już, że jest w stanie zrobić wszystko dla tego nieznajomego zdecydowanie-nie-człowieka. Począwszy od właśnie oddawania swojej krwi, aż po rzeczy iście abstrakcyjne i aż po kres życia. Miała dziwne przeświadczenie, że to było To. To, na co każdy czeka całe życie, ale tylko nieliczni mogą To poznać. I ona, ona!, była jedną z nich. Uśmiechnęła się z bliżej nieokreśloną czułością, wzdychając w myślach, gdyż w prawdziwym westchnięciu zdecydowanie przeszkadzały jej kiełki wbite w szyję i ich spijający właściciel.
Właściciel, który nagle postanowił wykonać ruch, którego z początku nie rozumiała. Nagle poczuła coś dziwnego i otoczenie dookoła nich zmieniło się. Szybko zorientowała się, że nie są już na świeżym powietrzu, a w pomieszczeniu. Dosyć ciemnawym pomieszczeniu, w którym nie paliła się ani jedna lampa, a jedynym źródłem światła były te z ulicy.
Nic z tych rzeczy jej jednak nie przeszkadzało, gdyż zwyczajnie nie miała głowy do rozmyślania nad tym. Wolała zająć się swoim osobistym wybawicielem. Głodnym wybawicielem, który przerwał kąsanie jej, by zająć się czymś innym. Czymś, co z początku ją zaskoczyło. Czując niesforny język na swojej szyi, zmarszczyła lekko brwi, dosyć mocno skonsternowana. Choć... Krew...
Nie było jej dane długo się nad tym zastanawiać, gdyż Cipriano wyraźnie przeszedł do wcielania w życie jasno określonych wizji, które po części pomogła mu urzeczywistnić, skutecznie pozbawiając go górnej części ubrania i całując zapamiętale. Z jej ust wydobył się cichutki jęk, gdy mężczyzna zaczął obsypywać jej ciało pocałunkami i wylizywać jej rany, co tym razem już nie wprawiło ją w konsternację, gdyż zwyczajnie była już mocno otumaniona.
Nie na tyle jednak, by nie pamiętać początkowej reakcji na widok jej ran i wreszcie jej nie skomentować. Dlaczego tak późno? Tego nie wiedziała nawet ona sama, ale zdawała sobie sprawę z gniewu Cipriano. Czuła to wszystko, choć nie miała bladego pojęcia, dlaczego.
- Ciiii... Cipriano... - Odpowiedziała dosyć nieprzytomnie, uśmiechając się przy tym marzycielsko. - Nie denerwuj się, proszę. Nic mi nie jest... I... Dziękuję... Za wszystko... - Zamrugała kilka razy, by powstrzymać łzy dziwnego typu wzruszenia tym wszystkim. Uczuciami i poczuciem więzi... Silnej i cudownej... Jak On...Jej własny anioł stróż, choć z pewnością to określenie nie brzmiało zbyt dobrze... Nic tutaj nie brzmiało odpowiednio.
Syknęła mimowolnie, lekko wbijając kochankowi paznokcie w plecy, gdy postanowił posiąść ją tak nagle, gwałtownie i bez uprzedzenia. Po początkowym skrzywieniu się, już po chwili nie przeszkadzało jej to niespodziewame wtargnięcie w nią. Poza swoim własnym podnieceniem i chęcią zaspokojenia żądz, odczuwała bowiem jeszcze coś. To samo, co dotarło do niej już w zaułku, ale o wiele silniejsze. Nienasycenie, otwarte pragnienie i cała reszta tego wszystkiego, co tak bardzo potęgowało jej, już i tak wyjątkowo silne, doznania.
Doznania... Nie ma co! Cały ostatni okres obfitował w rzeczy, które zaskakiwały nawet ją samą. Kto by przecież pomyślał, że uda jej się uwolnić od porywaczy, co prawda z pomocą, ale to nie miało większego znaczenia, a po chwili wyląduje już w zupełnie nieznanym łóżku, przeżywając swoją pierwszą noc z demonem... Agresją, poprawiła się automatycznie. Może nie znała się na tym wszystkim, ale coś jej wyraźnie mówiło, że między tymi rasami jest jednak diametralna różnica. Choć to i tak nie zmieniało poziomu szaleństwa, które sprawiło, że jej pierwszym nie był człowiek lub ktokolwiek inny o bardziej ludzkiej... budowie... Spiczasto zakończony ogon, para gadzich skrzydeł, ostre pazury i ząbki oraz kiełki, które nie tak dawno posłużyły do spijania jej krwi. Dziki seks z kimś takim zdecydowanie nie był, jednak... Co w obecnym świecie było normalne?
Nawet ona nie mogła teraz powiedzieć, że jest normalna. Może kiedyś była, ale teraz... Ostatnie dni coś w niej zmieniły, ale to wydarzenia z ostatnich minut zadecydowały o wszystkim. Ostatnie minuty i ten dotyk. Pozornie nic wielkiego, co jednak było ogromne. Sprawiające, że chwilowo nawet zapomniała o torturach i bracie, któremu przecież tak bardzo chciała pomóc, uratować go. Jej myśli jednak wypełniało tylko jedno...
- Cipriano... - Uśmiechnęła się, powoli kosztując smaku jego warg. Jej oczy pełne były jakiegoś wewnętrznego blasku, który wywołało tylko jedno stwierdzenie... aż jedno... - To wszystko jest szalone... To szaleństwo... - Przerywając pocałunek, niespiesznie powiodła palcem wzdłuż linii jego ust i uśmiechnęła się, przymykając oczy. - Chyba... Kocham cię, Cipriano... Oszalałam...
Przy ostatnich słowach, całkowicie poddała się tej dzikiej rozkoszy i atmosferze, jaka panowała w ciemnym pokoju, który rozświetlało tylko niewielkie światło płynące z ulicznych lamp. Z cichym pomrukiem zadowolenia, czując na sobie ten jakże słodki ciężar, ponowiła pocałunki. Wpierw powolne i jakby nakierowane na wzbudzenie zniecierpliwienia, by poźniej płynnie przejść w coraz to bardziej gorące i namiętne. Dłońmi pieściła plecy kochanka, co jakiś czas muskając również jego skrzydełka i ogon. To było fascynujące samo w sobie, a jeszcze fakt, że przytrafiło się akurat jej... Zdecydowanie to kochała i... I kochała Cipriano... Choć przecież powinna uznać go za wroga.
Powrót do góry Go down
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeCzw 10 Kwi 2014 - 10:14

Jego dłonie błądziły po całym jej ciele i mimo że były niezwykle silne i posiadały bardzo ostre pazury, to nie zraniły jej w ani jednym miejscu. Ba!, były nadzwyczaj delikatne, mimo że wszelkie ruchy, jakie wykonywał, wyglądały na brutalne i kompletnie nie nastawione na delikatne jednostki, które przecież bezpośrednio brały udział w całym tym akcie. Rachel leżała w jego ramionach całkowicie bezbronna i najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy, że w tym stanie mógł ją nawet rozerwać na pół. Choć oczywiście tego nie chciał.
Chciał jedynie się nasycić, poczuć, że nie jest głodny, że już nie potrzebuje, że spełniony może teraz spokojnie robić coś innego. Prawdą było jednak to, że tacy jak on nigdy nie mieli zaznać nasycenia, a jedynie kończyć wraz z pojawieniem się zmęczenia, które podczas pożywiania się nadchodziło dość szybko. Zauważył to i dlatego starał się pożywiać raz a obficie. Wiązało to się z dłuższym utrzymywaniem nad sobą kontroli, co wcale nie było łatwe, gdy po ulicach miasta biegały ranne piękności.
Ona była niezwykła. Nie znała go, był w postaci bardzo przypominającej jej pewnie biblijne demony, potwory, a mimo to podeszła, przytuliła się i odsłoniła swą szyję. To go tak zaskoczyło i jednocześnie mu zaimponowało, że nie potrafił przestać o tym myśleć, zwłaszcza, gdy widział jej myśli. Ona też myślała o nim, dostrzegając ogon, skrzydła, całą tę jego naturę, a mimo to się nie bała. Podziwiała go, nazywała aniołem stróżem, mimo że to za bardzo jej nie pasowało... Choć w sumie skrzydła miał, aby aureoli brakowało. I jasnych włosów.
Rachel miała jasne włosy, które przywodziły mu na myśl pola pszenicy, która bezwolnie kołysała się złotymi falami pod wpływem wiatru. I była delikatna, a jej życie ulotne. Jak wiatr. Marzył kiedyś o ujrzeniu zachodu słońca. Tak z dala od cywilizacji, na jakiejś wsi. Teraz marzył o tuleniu Rachel w trakcie zachodu słońca i patrzeniu w jej oczy, co był dziwne i nie na miejscu. Miał inne sprawy, niż opiekowanie się jakąś ludzką dziewczyną, która nie powinna nic dla niego znaczyć. Był sam. Od zawsze był sam. Znów obudzi się sam w łóżku w pustym mieszkaniu. Taka kolej rzeczy.
Całował ją, kąsał, pieścił dłońmi. Był wszędzie, chciał być wszędzie i dać jej od siebie jak najwięcej. Jednocześnie chciał jej więcej. Więcej i bardziej niż jakąkolwiek dziewczynę wcześniej. Zaczynał się bać tego wszystkiego. To robiło się dziwne, wykraczające poza jego naturę i był wielkie. Przerażało ogromem, mimo to nie przerywał, kochając się z nią.  
Nie przerywał nawet, gdy jej palce dotknęły delikatnie jego ust. Nie wyczuwał w niej lęku, mimo że wiedziała, że tu za nimi znajdują się zęby potwora, których nie dało się pomylić z ludzkimi. To go fascynowało. Jej reakcja i trzeźwość. Wcale nie uważała go za sen. Nie był dla niej demonem ze snu, który przybył ją uwieźć. Był dla niej Cipriano i kochała go.
Te słowa spowodowały, że po jego ciele rozlało się, nie wiadomo skąd, miłe ciepło. Poczuł się ważny, istotny, silny, ale również odkryty i słaby. Kochał ją? Chyba ją kochał i właśnie o to w tym wszystkim chodziło. To by tłumaczyło całą tą nienormalność i fakt, że chciał ją chronić. Matka go kochała i oddała za niego życie. Zabito ją. Krew.
Znów warknął, nie przerywając pocałunków. Kąsał jej wargi, drażnił ząbkami, schodząc ponownie znów ku szyi, w którą nagle wbił się ponownie dzisiejszego dnia. Jej krew jeszcze bardziej mieszała w jego głowie, mimo że i tak panował w niej chaos. Myślał jednocześnie o wszystkim i o niczym, o Rachel, o Agustinie, o Rachel, matce, ojcu, łowcach, Rachel, zachodach słońca, pendrive’ie. O miłości.

Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeCzw 10 Kwi 2014 - 18:07

Sama myśl o absurdalności, bardzo słodkiej i pożądanej przez nią jak nigdy wcześniej, ale jednak wciąż absurdalności, wszystkich wydarzeń tego dnia i wieczoru, sprawiła, że lekko zakręciło jej się w głowie. Choć równie dobrze zawroty spowodowane być mogły działaniami Cipriano, który tak szybko wkradł się do jej serca i zajął w nim jakieś specjalne miejsce. I jej to nie przeszkadzało. Bardzo wyraźnie czuła, że to właśnie kogoś takiego potrzebowała, chociaż miała drobne wątpliwości co do tego, czy on mógł chcieć kogoś w jej typie. Jak nigdy wcześniej nie była jakoś specjalnie niepewna siebie, tak teraz odrobinę się bała.
I chyba, tak w gruncie rzeczy, nie był to do końca irracjonalny lęk, bo... Kim ona tak naprawdę była? Raczej nikim specjalnym, nawet bardziej przeciętnym niż by w tej chwili chciała. Młoda, bez interesującej pracy, niezbyt majętna, może i dobrze gotowała, ale na co dzień zwyczajnie brakowało jej do tego zapału. Szara... Nawet nie miała żadnego doświadczenia w sprawach łóżkowych, co w tej chwili dosyć mocno odczuwała. Zwyczajnie czuła, że wypada bardzo słabo przy tak cudownym, i wyraźnie nadzwyczaj doświadczonym, kochanku.
Kochanku, który bardzo szybko wygnał niezbyt pozytywne myśli z jej głowy. Pocałunkami, dotykiem i tym wszystkim, co czyniło tę noc tak wyjątkową. A Rachel uparcie starała się dotrzymać mu tempa, coraz odważniej sobie pogrywając. Pogrywając zarówno ciałem, jak i umysłem. Przy czym, całkowicie oddana Cipriano, z początku nawet nie zauważyła tego ostatniego. Z olbrzymim szokiem, zdała sobie sprawę z przedziwnego połączenia na obu płaszczyznach. I gdy jej ciało poddawało się coraz bardziej niegrzecznym rozkoszom, jej myśli błądziły sobie całkiem swobodnie, a umysł odkrywał kolejne przedziwne drogi.
Pola pszenicy kołyszącej się na wietrze, kruchość, delikatność i zachody słońca. Marzenia, które zdawały się być nierealne, zupełnie nie na miejscu. To piękne... Prawie że westchnęła marzycielsko, pozwalając swoim własnym obrazom płynąć. Stare ranczo jej rodziców, które stało puste od czasu ich śmierci. Wspomnienia cudownych widoków i tamtych szczęśliwych dni oraz marzenia... Marzenia związane z przyszłością. Marzenia, które dzieliła z Cipriano. Wschody słońca też są cudowne. Kiedyś. Obiecuję. Z typowym dla siebie przekonaniem, obiecywała mu wiele wschodów i zachodów słońca spędzonych razem. Obiecywała niegasnące uczucie i to, że nie odejdzie od tak. Nie... Nie będzie tak... Zapomnij o tym, pozwól kolejom rzeczy się wykoleić... Uśmiechnęła się, patrząc na niego bez cienia strachu.
Zamruczała cicho, czując coraz większą rozkosz i mimowolnie wyginając się, by ułatwić mu dostęp i ruchy. Nawet przez chwilę nie pomyślała już o tym, w jaki sposób straciła cnotę, z kim ją straciła. A przecież nie była to rzecz codzienna, tak samo zresztą jak i miłość do kogoś takiego. Tak cudownego, ale jednocześnie ogromnie niebezpiecznego, co okazję zauważyć miała już podczas pierwszego spotkania.
Pierwszego spotkania... Jakby nie patrzeć, to wciąż było ich pierwsze spotkanie, choć zdawało jej się, jak gdyby minęło wiele lat. Cała ta przedziwna więź tylko to wrażenie potęgowała. I to właśnie po części dzięki tej więzi, wiedziała tak wiele, a jednocześnie wciąż zbyt mało. Chciała wiedzieć o nim więcej, lecz poznawać go powoli. Delektować się każdą chwilą. Wspaniałe...
I widziała też, że jej ukochany Cipri, tak! właśnie! ukochany!, się stara. Ostre pazurki ani razu nie zadrasnęły jej skóry, choć przecież stworzone były do rozszarpywania, ząbki drażniły jej wargi, lecz nie raniły, silne ramiona nie miażdżyły, a dziki seks był dla niej prawdziwą przyjemnością. Pocałunki, pieszczoty i te myśli, w których jej obraz, jakże pozytywny i pełen uczucia!, tak bardzo różnił się od jej postrzegania własnej osoby.
Uczucia... Choć sama zadeklarowała mu miłość, nie miała zamiaru zmuszać go w jakikolwiek sposób do potwierdzenia więzi. Coś takiego z pewnością nie było łatwe i może nawet zbyt wczesne. Wyczuwała odpowiedź i to chwilowo miało jej wystarczyć. Kochała z każdą chwilą coraz mocniej, bardzo szybko się przywiązując, więc mogła to okazywać za dwie osoby.
Przypadkowo zagłębiając się w odczucia Cipriano, natrafiła na jedną z tych niepokojących rzeczy, które jakby tylko istniały na granicy jej "wzroku" i były chronione swego rodzaju murem. Nie na tyle jednak, by choć częściowo nie odczuła tego wszystkiego, co krył. O mój Boże... Przyciągnęła go do siebie mocniej, tuląc i jedną ręką gładząc po włosach. Krótkie napomknienie wystarczyło by sprawić, że aż zadrżała ze zgrozy i nieomal nie zaczęła płakać. Straszne. Jej kochany...
Odwzajemniała pocałunki, starając się zapewnić mu jak najwięcej ciepła i czułości. Zasługiwał na to, zdecydowanie zasługiwał na to po tym wszystkim. I nawet nagłe wbicie kiełków w szyję jej nie przeszkadzało, choć przecież powinna czuć się choć trochę obrażona tymi momentami, w których traktował ją jak bar szybkiej obsługi z jednoczesnymi usługami łóżkowymi. No... Ale było coś w tym, że nie miała nic przeciwko zaspokajaniu jego nienasyconego głodu. Potrzebował tego.
Wcale nie aż tak niespodziewanie, bo przecież dzięki więzi mógł się tego spodziewać, prześlizgnęła się, wciąż zachowując jego kiełki w szyi, przejmując inicjatywę i "przyszpilając" go do materaca, by odważnie pogrywać sobie w celu zapewnienia mu pełnego spełnienia. Nie była aż tak eteryczna i grzeczna, jak to mogło się zdawać.
- Pendrive? - Szepnęła, pierwszy raz od dłuższego czasu odzywając się w normalny sposób. No, tak normalny, jak mógł być przy kiełkach wbitych w szyję i jednoczesnym kochaniu się. Normalnie nienormalny. - Jest dla ciebie ważny? Bardzo ważny... Dlaczego? - Spytała cicho, czekając na odpowiedź. Może i była nadzwyczaj niepoinformowaną istotką, ale swoją wiedzę miała. No i miała też jeszcze coś, c wciąż znajdowało się w tylnej kieszeni jej spodni. Nie ukrywała myśli o tym, lecz jednocześnie skrycie liczyła na to, że okaże się dla Cipriano istotniejsza od tego i nie zostawi jej samej, albo raczej - nie wyda, dla jakiejś dziwnej zawartości karty pamięci. Bo nie... Słynnego pendrive'a, o który się tak wszyscy zabijali, nie miała. Miała jednak coś, co raczej wydawało jej się Czymś, choć jeszcze nie miała okazji na to spojrzeć.
Powrót do góry Go down
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePią 11 Kwi 2014 - 19:09

Świadomość, że ktoś, po tych wszystkich latach samotności, jest dla niego ważniejszy niż jego własne życie, przerażała. Dokładnie, po raz pierwszy od dość dawna się bał. Bał się, że coś mogłoby się jej stać. Bał się, że stałoby się coś, przez co Rachel by ucierpiała, że by cierpiała. Przez niego mogła cierpieć i to bardzo, bo znajdował się w położeniu, które nie zachwycało świetlaną przyszłością. Zachody słońca miały nadal być, wschody również, księżyc miał tak samo górować na nocnym niebie, jednakże prawdopodobnie miały to być zjawiska niedostępne dla jego oczu. Wszystko za sprawą tego, że był między młotem a kowadłem. Dosłownie.
Z jednej strony ludzie, którzy udawali dobrych, przyjacielskich i uprzejmych. Nadzwyczaj uprzejmych. Mógłby nawet ich polubić, gdyby nie pewien kruczek: oni byli łowcami, a on należał do rasy, na którą między innymi polowali. Raczej prawdziwa przyjaźń nie jest im pisana. Raczej zdecydowanie nie jest. To co, że jego kontakt ludzki z rzekomym ich szefem z Sao Paulo, twierdził inaczej i zapewniał, że jak już znajdzie pendrive’a, to się z szefem spotka? Ba!, zapewniał również rozmowę przy obiecanej nietykalności. Facet wyglądał na naprawdę wierzącego w takie rozwiązanie sprawy. Wyszkoleni aktorzy. Świetnie wiedział, że tak nie będzie, mimo to miał nadzieję i przez nią w tym tkwił. Innego dojścia do informacji nie miał, więc ryzykował swoje życie.
Ryzykował też życie przy kontaktach z Agustinem, choć tu zdecydowanie mniej mu groziła śmierć. Łowcy na sto procent wiedzieli, jak go odesłać z tego świata, a ten krwiopijca zakładać mógł jedynie kołek osikowy, który jedynie miał go połaskotać. Nic innego nie mógł myśleć, bo był podobny do wampirów, a sam Agustin miał takie źródła wiedzy, że pożal się Boże. Miał słabe przepływy informacji, a jedynym jego plusem było to, że miał pamięć z pełnymi planami miasta. Miał jeszcze nie tak dawno, co teraz było nieaktualne i co zagrażało szybszemu wykonaniu egzekucji przez łowców.
Choć też nie powinien brać Agustina za kompletnego idiotę. Z niewiadomych przyczyn, mimo że uważał go za swego godnego zastępcę, to nie mówił mu o wszystkim, ukrywał przed nim zakładników i był czujny, gdy przebywał w jego towarzystwie. Nie ufał, choć mogło to być też pozostałościami po jego poprzednim związku, który skończył się tak że krwiopijcza część miasta się skurczyła i przepołowiła. Co nie zmieniało faktu, że Agustin był względem niego ostrożny i mu o wszystkim nie mówił. Też mógł coś knuć przeciwko niemu. Jeśli szukał kontaktów z jego ojcem, a przez to z Piekłem, to chyba nie uszło jego uwadze, że był tu sam? No, teraz nie sam, stąd obawy o bezpieczeństwo o Rachel. Nie miał pojęcia, co kombinuje Agustin i co od niego chce, a w dodatku świetnie wiedział, co planują z nim ludzie.
To nie było miejsce dla Rachel i jutro, zaraz po przebudzeniu, zamierzał dostarczyć ją kontaktowi od łowców. U nich będzie bezpieczna, świetnie się nią zaopiekują i zadbają jak o swoją, bo była człowiekiem. Sama nie powinna iść. Ludzie Agustina pewnie jej szukali, poza tym w mieście kręciły się jeszcze inna grupa wampirów i nie tal daleko rezydowało stado wilków. To nie było miejsce dla Rachel i zadbanie, by była bezpieczna teraz należało do priorytetów. Nie zniósłby myśli, że sama kręciłaby się po Sao Paulo. Nie zniósłby też myśli, że mogłaby trafić na istotę paskudniejszą od niego lub jemu podobną.
Kochał ją. Nie miał pojęcia, skąd się to w nim wzięło i to w dodatku w tej chwili, ale kochał ją i nie zamierzał skazywać jej na śmierć. To była decyzja rozsądna i nie mająca się zmienić. Świetnie znał bajeczki, które niegdyś opowiadała mu matka i zdawał sobie sprawę z tego, że świat był rzeczywistością i w nim happy endy nie istniały. Jedynie chwile takie jak ta, która w sumie lśniła przy innych chwilach, które uważał za piękne.
I Rachel, która uważała siebie za nieatrakcyjną, a która była najpiękniejszą kobietą, jaką spotkał. Najpiękniejszą i najciekawszą kobietą, która zawróciła w głowie komuś takiemu jak on, a to było nie lada wyzwanie. Dostrzegał piękno w każdym, jednakże tu, w tym przypadku, piękno ukazywane było każdą komórką ciała dziewczyny, każdym jej oddechem, odczuciem, słowem. Te oczy, które patrzyły na niego z ufnością i miłością...
- Jesteś piękna, Rachel. Nie powinnaś myśleć o sobie źle – powiedział do niej poprzez myśli, trzymając ją w ramionach i spijając. – I przepraszam, że czujesz się jak bar... Nie chciałem... – Stwierdził, pozwalając się dziewczynie przewrócić. W sumie był zaskoczony faktem, że tak zręcznie przechodziła do normalności z tym wszystkim. Jego pożywianie się nie powinno być dla niej niczym normalnym, mimo to że czuła się niekomfortowo przez chwilę, to odparła te myśli, bardziej skupiając się na tych, w których widziała całą tę sytuację jako coś dobrego. Chciała mu pomóc, zaspokoić jego żądze, mimo że to było niemożliwe.
Oderwał się od jej szyi z uśmiechem na twarzy, mimo tych wszystkich problemów, które krążyły wokół niego. Postanowił, że pozwoli im wrócić po przebudzeniu się. Teraz rezerwował cały czas dla Rachel i miłości do niej. Zlizał ostatnie krople, które nie zdążyły spłynąć do jej dekoltu i zaśmiał się na myśl, że jeszcze chwilę temu pieścił całe jej ciało językiem, by zagoić jej rany. To się dziś działo. Nie wczoraj, nie tydzień temu, a dziś. Rachel miała rację. Czas ich znajomości zdawał się być dłuższy niż w rzeczywistości był. To dobrze. Chciał być z nią jak najdłużej.
- Zapomnij o pendrive’ie – szepnął, dotykając delikatnie jej policzka i lekko drażniąc go pazurem. Po chwili przesunął go w stronę jej warg, patrząc prosto w jej oczy. – I tak nie dostałbym tego, co chciałem. Choć, mimo to, co mogliby mi zrobić, chciałem go oddać łowcom. To bezsensu. Władza powinna należeć do strony, która nie patrzy na rasę, a na uczynki, jednakże takiej strony tu brak. Łowcy zabiją wszystkich nadnaturalnych i pewnie niektórych ludzi. Tak to już jest, że niewinni zawsze muszą cierpieć, ale wy, ludzie, będziecie bezpieczniejsi. Moja matka była człowiekiem – podsumował, składając na jej ustach pocałunek pełny delikatności. Jego dłonie spoczęły na jej biodrach.
I nie myśl o rozstaniu. Nie teraz – musnął ponownie jej myśli z troską. To połączenie było świetne, ale też uciążliwe. Chciał powiedzieć, jak bardzo ją kocha, ale przemilczał to, uznając, że tak będzie dla niej lepiej.
Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePią 11 Kwi 2014 - 21:28

Lekką drwiną losu było chyba to, że właśnie teraz przyszło jej przeżywać najwspanialsze chwile w dotychczasowym życiu. Teraz, gdy jej ukochany braciszek, jej jedyna rodzina, był torturowany, a nawet mógł już nie żyć. Teraz, gdy zdecydowanie powinna myśleć o ratunku dla niego, ona pozwalała sobie na zapomnienie i oddawanie się całkowicie jednej z tych właśnie osób, które porwały ją i Ethana. Choć wiedziała przecież, że Cipriano tak naprawdę nie miał, przynajmniej akurat w tym, większego udziału. I chyba właśnie to było wymówką dla jej umysłu, który zwyczajnie wolał cieszyć się z tej cudownej chwili niż martwić się innymi rzeczami, którymi zdecydowanie powinna się niedługo zająć. Niedługo... Lecz zdecydowanie nie teraz. Teraz było teraz, przeszłością i przyszłością zajmie się później.
Naprawdę starała się być dyskretna i nie wpychać się z butami w umysł Cipriano, bo jak wiadomo - każdy miał swoje osobiste demony, którymi nie chciał się dzielić z innymi i które miały nigdy nie wyjść na światło dzienne, jednak było to wyjątkowo ciężkie. Dziwaczna sytuacja, więź między nimi, sprawiała, że robiła to mimowolnie. Zagłębiała się w myśli kochanka i nie potrafiła nic z tym zrobić, chociaż przecież chciała.
Bardzo chciała... Zwłaszcza, gdy to dowiadywała się coraz to nowszych, i jednocześnie coraz to okropniejszych, rzeczy. Pragnęła jakoś przerwać ten sposób poznawania ukochanej osoby. Nie chciała widzieć tego wszystkiego, czytać jak z otwartej księgi. To nie na tym miało polegać smakowanie miłości. Ono powinno być powolne i kontrolowane. Powinna widzieć tylko te dobre rzeczy, prawdziwie zadurzyć się na zabój, przestać logicznie myśleć i kontrolować swoje uczucia.
Tymczasem i owszem, robiła część z tych rzeczy, ale w zupełnie innych znaczeniach.
Widziała tylko samą cudowność, lecz jednocześnie zdawała sobie sprawę ze złych konsekwencji każdego działania. Zadurzyła się na zabój do tego stopnia, że wiedziała, iż zrobiłaby wszystko, by był prawdziwie szczęśliwy i bezpieczny, w co wchodziło również poświęcenie własnego marnego życia. Przestawała myśleć, ale co jakiś czas logika powracała i mąciła jej w głowie. Nie kontrolowała swoich uczuć, które były prawdziwym miksem, niekoniecznie całkowicie pozytywnym. W miksie tym dominowała bowiem szczera miłość, pragnienie uszczęśliwiania i rozpieszczania oraz wszelkie inne, zdecydowanie dobre sprawy, ale gdzieś tam głęboko przemieszana była też, głównie z powodu myśli mężczyzny, z lękiem o jej aktualnie najbliższe sercu osoby, złością na niesprawiedliwy świat i resztą całego tego pogmatwania.
Najbardziej chyba martwiło ją wspomnienie o ryzykowaniu życia. Bardzo szybko zrozumiała, że miało to głębsze podłoże i w jakiś sposób związane było ze śmiercią matki Cipriano, jednak przez dłuższy czas nie potrafiła ogarnąć celu tego wszystkiego. Nic przecież nie mogło przywrócić kobiecie życia, a przynajmniej nic jej znanego, a zemsta już tym bardziej. Zemszczenie się może i miało na jakiś czas uspokoić zbolałą duszę, lecz za jaką cenę...
"Zanim wkroczysz na drogę zemsty, wykop dwa groby" - nawet ona znała te słowa, ale dotąd jakoś nie dane jej było poznać bliżej ich sens. Teraz jednak miało się to stać, a ona pragnęła temu zapobiec. Była gotowa na wszystko, bo zdawała sobie sprawę z tego, że nie chce go stracić. A zemsta? Pragnienie poznania prawdy? Czy musiało być to związane z narażaniem własnego życia? Były przecież całkowicie inne sposoby. Musiały być.
W głębi ducha wiedziała jednak, że nie będzie jej dane choćby spróbować ich znaleźć. Mówiły jej o tym same plany na jutrzejszy ranek. Plany, w których jej osoba brała udział, jednocześnie nie biorąc go wcale. Nie skonsultował z nią tego. Nie spytał, co ona sądziła o usilnej chęci zapewnienia jej domniemanego bezpieczeństwa... kosztem szczęścia, radości z życia i miłości w sercu... kosztem wszystkiego, co miało dla niej tak duże znaczenie. Nawet nie pomyślał o tym wszystkim, planując przekazanie jej łowcom.
Dokładnie! Przekazanie! Niczym jakąś marną rzecz. Zwierzątko, zabaweczkę, którą może i się lubi, ale którą odda się komuś innemu w zamian za chwilową opiekę nad pupilkiem, przyjaźń i dobre stosunki. Tak właśnie się teraz poczuła, lecz nie miała mu tego za złe. Nie była wściekła, ba!, nie była nawet zdenerwowana czy też obrażona. O nie. Ona była tylko smutna.
I nawet świadomość, że robi to, bo chce zapewnić jej bezpieczeństwo... Jakoś nie pomagała. Miała być grzecznie odstawiona do łowców, później do domu czy gdzieś, gdzie tam będą chcieli ją wyrzucić, a później? Co miało być później? Miała od tak, jak gdyby nigdy nic, powrócić do dawnego życia? Ze świadomością, że zostawiła tutaj serce? Że została całkowicie sama na świecie?
Bo tak. Ethan był ostatnim członkiem jej rodziny, a... Cóż... Patrząc na ciprianową chęć zapewnienia jej bezpieczeństwa tak dużym kosztem, który mieli ponieść oboje... Taaak, Cipriano Aberquero też był swego rodzaju członkiem... Upartym chujem! Podejmującym decyzje bez uzgodnienia, robiącym wszystko przeciwko własnemu szczęściu, a także szczęściu jej samej. W tym momencie skora była nawet nazwać go głupim dupkiem, cholernym idiotą i zupełnie nie kryć się z tymi myślami. Nie zrobiła jednak tego. Postarała się tylko całkowicie ukryć zdradliwe myśli i żałość, postawić gruby mur między nią a Cipriano i nie dopuścić do ujawnienia jej przemyśleń odnośnie tego, co wyczytała z jego umysłu.
Jednak... Proszę bardzo... Po części wbrew sobie, nie miała zamiaru się kłócić. Postanowiła dać się odstawić i nie okazywać zupełnie żadnych uczuć. Nie będzie płakać, nie będzie błagać, nie będzie żebrać o miłość. Wbrew pozorom, miała jeszcze swój jakiś honor i skoro Aberquero chciał właśnie tak to wszystko zakończyć - jego wola. Jej złamane serce...
Poza tym, raczej niezbyt drobnym, spięciem w jej podświadomości, wszystko jednak było nadal dobre i zasługujące na miano szczęśliwego. Ranek wciąż jeszcze nie nadszedł i nawet nie był bliski, a noc malowała się w iście wspaniałych barwach. Zwłaszcza, gdy doszło do niej stwierdzenie o pięknie. Oczywiście, uśmiechnęła się na nie, a jej serce wypełniło ciepło. Nie należała do ludzi, którzy potrafią smucić się i gniewać godzinami. Od zawsze jakoś wolała okazywać swoje nieprzebrane pokłady radości i czułości, a teraz chciała to robić jeszcze bardziej.
- Dziękuję i... Nie robię tego... Już nie... - Wtuliła się w niego jeszcze mocniej, przekazując mu całe swoje ciepło i troskę. Uwielbiała to, pomimo całej reszty i problemów na nią czekających. - Nie przepraszaj za coś, co nie jest twoją winą. Już dobrze i nie wiń się za to. - Uśmiechnęła się do niego, wyczuwając zaskoczenie całym odbiorem tej sytuacji.
Na widok jego cudownego uśmiechu, na jej twarzy pojawił się jeszcze promienniejszy uśmieszek, a zlizywanie krwi jakoś dziwnie ją rozbawiło. Było takie... Szalone, patrząc na jej dotychczasową normalność życia spędzonego w rodzinnym mieście. Słodkie szaleństwo i słodziasny szaleniec. Jej szaleniec o jakże zaraźliwym śmiechu, który spowodował i jej chwilowy chichot, a następnie pochylenie się i czułe ucałowanie go w, nadal smakujące jej własną krwią, usta.
- Zapomnieć... Jak mam zapomnieć o czymś, czego brak może zniszczyć ci życie? - Spytała, czując jego delikatny dotyk i powoli muskając palcami jego policzek. - Pendrive... Czy jesteś w stanie o nim zapomnieć? Odpuścić? - Przymknęła oczy, pochylając się, by na chwilę przylgnąć do niego. Po kilku chwilach ponownie się podniosła, wbijając w niego spojrzenie i odzywając się ponownie. - Łowcy... Wiesz, jacy są, a mimo to nie odpuścisz, prawda? Czy... Nie możesz choć spróbować? Mój brat prawdopodobnie już nie żyje, a innej rodziny nie mam... Nic nie trzyma mnie w jednym miejscu. - Westchnęła cicho. - Mogę zamieszkać gdziekolwiek. Moglibyśmy zamieszkać gdziekolwiek i mogłoby się nam udać. Wiesz, że cię kocham i... To luźna propozycja. Nie musisz robić niczego dla mnie, ale... Choć spróbuj odpuścić. Jak nie dla mnie, czy siebie, to dla matki. Wiesz, że nie chciałaby tego... Ja bym tego nie chciała... - Odwzajemniła pocałunek, leciutko gładząc go po włosach. - Dobrze... Tylko... Wiesz, że nie chcę odchodzić.
Powrót do góry Go down
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeSob 12 Kwi 2014 - 0:36

Poczuł się zmęczony. Tym wszystkim. Nie chodziło tylko o noc, której było jeszcze tyle przed nim, ale te wszystkie problemy, uczucia i świadomość, że jutro utraci coś bardzo ważnego.
Pewnie, że chciałby zrezygnować, odłączyć się od tego wszystko i zostawić daleko za sobą. Chciałby, ale to było niemożliwe. To nie był świat, gdzie żeby się z kimś jedynie skontaktować, trzeba było miesiącami podróżować od miasta do miasta. Teraz przepływ informacji był szybki, a szczególnie u łowców. Szukali by go, póki nie upewnili by się, że nie wącha kwiatków od spodu. Oni nie odpuszczali. Zabili jego ojca i to im nie wystarczyło. Mimo że z matką wciąż zmieniał miejsce pobytu, to i tak ich namierzono i ją zabito. Został skazany na śmierć z dniem, gdy tylko się urodził, gdy tylko łowcy się dowiedzieli, że istnieje on i związek jego matki z ojcem. Tyle w temacie. To nie miało się zmienić.
Ostatnim, co mógł zrobić przed śmiercią, to się zemścić. Inny cel byłby bez sensu, bo musiałby żyć ze świadomością, że może nagle zostać zniszczony przez łowców. Nie mógłby żyć z Rachel, wiedząc, że w każdej chwili mogliby ich zaatakować. A gdyby zginęła przez niego jak jego matka? Gdyby się poświęciła tak samo? Nie, nie chciał tego przeżywać drugi raz. Aby tego uniknąć, usiałby wybić wszystkich łowców, co było zadaniem nie do wykonania.
- Moja matka nie chciała też umrzeć, Rachel. Takie już te nasze życie, że czasem sytuacja nie pozwala ci iść w wymarzonym kierunku – stwierdził, bawiąc się kosmykiem jej włosów. – Ale mogę cię pocieszyć z faktem, że jestem stuprocentowo pewny, że twój brat żyje. Ethan, prawda? Agustinowi zależy na planach miasta chyba najbardziej z nas wszystkich i nie zabije go, póki ich nie dostanie z powrotem. Tortury zapewne są stosowane, ale  z umiarem, by nie przesadzić. Jak już cię odstawię, i nie smuć się tak, będzie dobrze, to uwolnię twojego brata. Wiem, gdzie go trzymają, mimo że na przesłuchania mnie nie zaproszono. Zrobię choć tyle dla ciebie – obiecał, przyciągając ją do siebie i tuląc. Patrzył na plamy światła, padające na sufit z ulicy. Choć zaraz znów wrócił wzrokiem do Rachel.
- Pendrive już jest nieistotny. Uświadomiłem sobie, że i tak się nie dowiem tego, co chcę, a Agustin nie puści twojego brata, jak go dostanie. W sumie nawet nie chcę, by go dostawał. Nie powinien mieć władzy nad niczym. A teraz nie myśl już o tym. Lepiej mi powiedz, czy nie zadźgasz mnie w nocy. Pierwszy raz zasnę u czyjegoś boku, a ty wydajesz się być niezadowolona z moich wyborów – stwierdził, kończąc żartem. Przestał myśleć o swoim głodzie, to i jego ludzka postać wracała do normy. I dobrze, nie lubił spać na brzuchu, a na skrzydłach tym bardziej.
Może potrzebujesz czegoś? Nie jesteś głodna? Powinienem mieć jakieś drobne przekąski w kuchni... – Spytał, przypominając sobie nagle o tym, że on jadł, a ona nie. Nie miał pojęcia, czy Agustin zwracał uwagę na coś tak przyziemnego jak ludzkie trzy posiłki. Zwłaszcza u swoich więźniów.
Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeSob 12 Kwi 2014 - 2:05

Każde, nawet najmniejsze, nawet pozornie dobre słowo było dla niej niczym ostry sztylet wbijany wprost w serce. Wbijany, jednak na tyle umiejętnie, by nie zabić jej od razu, by dalej musiała słuchać tego wszystkiego, co tak bardzo ją bolało. Pod maską uśmiechu skrywała ledwo powstrzymywany płacz, jednak iluzja powoli zaczynała schodzić z jej twarzy, coraz trudniejsza do utrzymania.
Chciała tylko rozpłynąć się w powietrzu, zniknąć natychmiast, wrócić w niewolę, bo nawet tamte tortury nie były tak silne jak te, którymi niszczył ją Cipriano. Bo tak, niewątpliwie ją niszczył. Pod pozorem pragnienia chronienia jej, niszczył wszystko, co chwilę wcześniej sam jej dał. Co ona dała jemu... Odkryła się przed nim całkowicie, ujawniła wszystkie myśli i uczucia, by spotkać się z odrzuceniem. I to bolało...
- Cholera, Cipriano! Nie jestem twoją matką, a ty nie jesteś swoim ojcem! Niech to do ciebie dotrze! - Wyrzuciła z siebie, całkowicie rezygnując z telepatii.
Nie zwracała już uwagi na myśli przepływające przez jego głowę. Zdała sobie sprawę z tego, że większość z nich była tylko zwykłym kłamstwem. Wyjątkowo pięknym kłamstwem, które tylko podsyciło jej uczucia, by po chwili tak brutalnie zderzyć ją z rzeczywistością. Miękkie serce, twarda dupa...
Dalej jednak znajdowała się na swoim miejscu, słuchając jego słów. Obiecywał jej złote góry na łańcuszku, jak gdyby nigdy nic, bawił się jej włosami, a po chwili jeszcze przytulił do siebie. Zupełnie jak gdyby naprawdę mu na niej zależało. Ale to były tylko kolejne kłamstwa.
Kłamstwa... Czy cokolwiek z całego tego wieczoru było szczere? Prawdziwe? Zaczęła już w to wątpić. Choć jedno z pewnością takie było. Aż nazbyt ufne i odkryte. Ona. Oddała mu się całkiem, jak jakaś zupełna idiotka, cholerna kretynka. I na dodatek śmiała myśleć, że on podziela jej uczucie. Tymczasem...
Tymczasem on potrzebował tylko kolejnej zabaweczki do zaspokojenia swoich żądz. Niedoświadczonej panienki o aspiracjach do zostania kurewką. Bar i usługi łóżkowe. Czyż nie tak?
Zignorowała całą przemowę, jaką wygłosił do niej w myślach, choć przecież uważnie jej wysłuchała. Nie odpowiadała jednak na nic, odwracając wzrok w stronę okna i zagapiając się w nie. Czuła się paskudnie ze świadomością jawnego wykorzystania, gdy jej reakcje, słowa i uczucia były jak najbardziej szczere. Ale on najwyraźniej nie potrzebował kochającej panienki, o nie! Kurewka...
Gwałtownie obróciła twarz w jego stronę, całując najgoręcej jak tylko potrafiła i jednocześnie odważnie wodząc rękami. Po chwili też podjęła grę jeszcze bardziej pasującą do przyjętej roli, ujeżdżając go i jednocześnie raz po raz wpijając się w jego usta, by w niedługim czasie doprowadzić go do ostatecznego spełnienia. Po tym ostatni raz powiodła języczkiem po jego ząbkach i zsunęła się na materac, z trudem łapiąc oddech.
Nie patrząc na niego ani razu, spuściła nogi na podłogę i pochyliła się, by podnieść to, co zostało z jej rzeczy. Jednym ruchem wstała z łóżka i podniosła ubrania, grzebiąc w kieszeni spodni. Z ubraniami pod pachą i kartą pamięci w zaciśniętej dłoni, przeszła kilka kroków w stronę drzwi. Kilka tak bardzo trudnych kroków... Powstrzymując napływające do oczu łzy i pragnienie skulenia się w kąciku, by płakać, obróciła się w stronę ukochanego i wściekłym ruchem rzuciła mu kartę prosto w twarz.
- Mam nadzieję, że się podobało. - Ukłoniła się teatralnie, mrugając energicznie, by nie zacząć ryczeć. - Doskonale wiesz, czego mi potrzeba, ale to już nieistotne. I nie musisz kłopotać się odstawianiem swojej dziwki do łowców. Odstawię się sama i gwarantuję ci, że zniknę nim się obudzisz. - Ponownie obróciła się w stronę drzwi i praktycznie biegiem przebyła dystans ją od nich dzielący. - I to nie takie życie i nie sytuacja, która na coś nie pozwala. To twoje własne irracjonalne lęki i chorobliwe przekonanie o porażce jest tutaj przyczyną. - Spojrzała na niego ostatni raz nim otworzyła drzwi. - I... Ja przynajmniej miałam tyle siły, by próbować. A ty?! Uparty chuj! Kocham cię, czy tak ciężko to zrozumieć?! - Wyleciała na korytarz, zatrzaskując za sobą drzwi.
Po mieszkaniu poniosło się głuche echo, a ona wreszcie przestała powstrzymywać łzy. Przeszła jeszcze tylko kilka kroków i osunęła się po ścianie na zimną podłogę. Podciągnęła kolana pod brodę i skryła twarz, dodatkowo zasłaniając się kurytną włosów. Łkała, połykając gorzkie łzy. Pozbawiona godności, opuszczona, odkryta. Tortury cielesne były niczym w porównaniu z tym, co sprawiło kilka słów.
Powrót do góry Go down
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeSob 12 Kwi 2014 - 17:06

Nie, ona nie była jego matką, a on nie był swoim ojcem. Sytuacja miała się inaczej. Ona była dziewczyną bardziej bezbronniejszą od jego matki, nieświadomą zagrożenia, które jej groziło, a on był słabszy od swego ojca. Słabszy! On nie dał rady obronić swojej rodziny, na której naprawdę mu zależało, to co mógł on? O wiele słabszy, mniej wyszkolonym, nędzna mieszanka piekielnika z człowiekiem, która żywiła się krwią i seksem. Nic cudownego, nic wielkiego. Nie posiadał nic, prócz kilkuletniego doświadczenia życia na ulicy i teraz pieniądze, które zdobył ciężko pracując, a teraz pracując dla kogo? Dla kogo pracował? Tak naprawdę obie strony były siebie warte, a on wcale nie był lepszy. Jego ojciec przynajmniej nie pomagał żadnym żądnym krwi istotom, ani łowcom, ani krwiopijcom. Nikomu.
On za to się sprzedał, będąc o wiele słabszym. Miał świadomość, że wcale gór nie przeniesie, nie zmieni swego losu. Wiedział, na co jest skazany, do czego sprowadza się jego żywot. Ona jednak tego nie rozumiała. Nie potrafiła spojrzeć na to wszystko z jego punktu widzenia, bo hrabianka-szlachcianka sobie żyła przed apokalipsą spokojnie w Sydney, gdy on bił się dla pieniędzy z innymi dzieciakami z ulicy, ukrywając przed tym swą prawdziwą naturę. Bo tak, nikt nie chciałby się zadawać z potworem. I mimo że miał kumpli, którym zawsze mógł obić mordę, to nigdy nie mógł czuć się spokojny. Wiecznie walczył o przetrwanie specjalnie dla chwili, gdy rozszarpie gardła łowców odpowiedzialnych za śmierć jego rodziców. Nic więcej się nie liczyło, bo w sumie nie miał nigdy innego celu i nawet nie potrafił mieć.
Póki nie zjawiła się Rachel, ale przyszłość z nią była celem nie do osiągnięcia. Rozkminiał już to i skazał to na porażkę. Wiedział, czuł, że się z tym nie zgadzała.
Ucichła na moment, gdzieś odpłynęła, ukrywając coś przed nim, czegoś mu nie mówiąc, aż zaczął czuć powoli negatywne uczucia, które kłębiły się w jej sercu. Niechęć do niego, do jego osoby, do jego stylu życia, którego nie mógł zmienić, do siebie. Nienawidziła siebie za to, że pozwoliła mu się podejść, omamić, wykorzystać? Wcale tak tego nie odbierał, nie chciał jej wykorzystywać, nie chciał, by czuła się wykorzystana i pewnie próbowałby coś temu zaradzić, gdyby nagle nie wybuchła z tą namiętnością, która sprawnie odwróciła jego uwagę od uczuć, tych złych uczuć, które zatruwały jej organizm. Teraz, jak to zawsze bywało, pełnia jego uwagi została skupiona na tym, co robiła, a nie co myślała wcześniej.
Była dzika i nieposkromiona. Nie pomyślałby, że ta delikatna dziewczyna, które jeszcze nie tak dawno, mimo że rzeczywiście to się wydawało wiekami temu, była tą delikatną zranioną dziewczyną ściganą przez krwiopijców, którym jakimś cudem udawało się uciekać. Powinni byli ją złapać dawno, mimo to wpadła na niego i wydawała się taka drobna. Teraz widział w niej wojowniczkę, która walczyła o władzę na tym skrawku ziemi, która zwana była łóżkiem i był pod wrażeniem. Kochał ją jeszcze bardziej.
- Rachel... – Szepnął, po raz pierwszy w życiu czując pełne spełnienie. Czy to było możliwe? Czy to działo się naprawdę? Czy naprawdę...?
Zaśmiał się pełen niewysłowionej radości. Czuł się tak dziwnie lekko, jak gdyby opuścił go jakiś ciężar, który spoczywał na jego barkach od bardzo dawna. Chciał ją przytulić i zasnąć, wiedząc, że jest bezpieczna, ale nagle stało się coś, co tak bardzo kontrastowało z jego uczuciami.
Nim usłyszał słowa dziewczyny, jego minka zrzedła. Czuł to, co czuła ona i wcale nie było to nic dobrego. To nie było nic, co chciał jej ofiarować. Nienawidziła go, uważała, że ją wykorzystał, że mamił wizjami. Starał się tego nie robić, uważał, by nie poczuła się źle, mimo to nie wyszło, a ona wychodziła, mówiąc to wszystko i ciskając w niego kartą, która go gówno w tej chwili obchodziła. Ba!, złapał ją w drodze do jego twarz i rzucił gdzieś w kąt, zaraz podrywając się z łóżka.
Gdy drzwi naprawdę za nią trzasnęły, stał osłupiały, nie wiedząc, co zrobić. To było nienormalne. Nigdy nie powinien się wkręcać w podobną sytuację. Teraz za to chciał zrobić coś, czego robić nie zamierzał, co powinien sobie odpuścić i nawet nie próbować jej przekazywać.
- Cholera! Rachel! – Krzyknął, ciskając jakąś lampką w ścianę. Chciał dobrze, to, kurwa, wszystko musiało się pieprzyć. Natychmiast stanął przed drzwiami, otwierając je szeroko z nerwami, jednakże gdy zobaczył taką skuloną dziewczynę, negatywne emocje go opuściły, zostawiając jedynie żal w jego sercu. Żal do siebie spowodowany tym, że ją zranił. Miała rację. Był chujem.
- Rachel... – Szepnął, podchodząc do niej i klękając tuż naprzeciwko. – Nie pozwolę ci iść do łowców samej, bo jesteś dla mnie ważna. Tak, jesteś dla mnie bardzo ważna i to nie dlatego, że świetnie smakujesz i dzika kocica z ciebie w łóżku. Rachel, nie chciałem cię wykorzystać... Nie chciałem, byś się tak poczuła. Po prostu... Ja... Cholera... – Stwierdził, łapiąc się za włosy. Puścił je zaraz, kładąc dłoń na jej policzku.
- Rachel, spójrz na mnie. Ja... Rachel, też... Ja też cię kocham, cholera! I nie miałem ci tego mówić. Świetnie to wiesz, wiesz wszystko. Nie chciałem, byś bardziej cierpiała, ale tak się nie da. Zrobię wszystko, aby przestań płakać, gwiazdo ty moja. Porzucę zemstę, zamieszkam z tobą gdzieś na końcu świata, aby przestań płakać i mi wybacz. Rachel... – Głos mu się coraz bardziej załamywał, głównie przez własne uczucia, choć duży też wkład miały jej uczucia, które były tak żywe, tak wyraziste. – Wyjedziemy jutro. Uwolnimy twojego brata, zabiorę pieniądze i wyjedziemy z tego miasta, państwa kraju. Pieprzyć Sao Paulo i Brazylię. Zabiorę cię, gdzie tylko chcesz, aby mi wybacz to wszystko, co ci zrobiłem. Wybacz, że byłem dupkiem... Że zrobiłem ci krzywdę. Przepraszam, poczułem twoją krew na tej ulicy i to samo... Przepraszam – szeptał stuprocentowo szczerze, podczas monologu opierając czoło na jej kolanach. Gotów był zrobić dla niej wszystko, byle tylko znów była szczęśliwa, się uśmiechała i nie bolało ją nic tam w serduszku, które było dla niego ważne, jak każda część jej ciała.
Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeSob 12 Kwi 2014 - 19:56

Czy nienawidziła...? Nie, nie mogła tak powiedzieć. Czuła przejmujący żal, rozgoryczenie, rozpacz i wściekłość na swoje własne zachowanie. Nie powinna była dawać się aż tak ponieść emocjom. To było zwyczajnie głupie i nawet chyba robiło z niej sukę. Właśnie. Wściekłą, ba!, piekielnie wkurwioną, sukę, dla której nie liczyło się nic poza własnymi humorkami, które jeszcze bardziej wszystko niszczyły. Wytykała Cipriano jego wady, a sama nie była o wiele lepsza. W tej chwili skłonna nawet była stwierdzić, że gorsza. Dużo gorsza. Zwyczajnie podła jędza, która na dodatek nie rozumiała prostej odmowy. No i nie zwracała uwagi na uczucia osoby, którą rzekomo tak bardzo kochała i na której jej zależało, a przecież przez moment widziała prawdziwe szczęście na jego twarzy, słyszała ten przecudowny śmiech i odczuwała to, co on. Lekkość, błogość, radość... Ale to zniszczyła. Zdeptała przez jakieś swoje fochy.
Zdecydowanie nie powinna była tak reagować. Nawet, gdy powiedział jej to wszystko, co wyczytała z jego myśli. W głębi serca wiedziała, że nie chciał źle. Nie chciał jej wystawić na niebezpieczeństwo, a tym bardziej skrzywdzić swoim zachowaniem i słowami. Zaślepiona gniewem jednak nie zwracała na to uwagi, a teraz raczej było zbyt późno, by starać się wszystko naprawiać. Wiedziała, że od tak nie mogłaby pogodzić się z jego wyborami, których szczerze nie potrafiła zrozumieć, które dla niej były tylko jak najbardziej złymi rzeczami. Nie pochwalała ich. Nie pochwalała chęci rozstania się dla jakiś wyższych celów, bo zdawała sobie sprawę z beznadziejności takiej drogi. On jednak nie i w tym właśnie był chyba największy problem powodujący, że wszystko między nimi tak zdrowo się popieprzyło.
Siedząc tak na lodowato zimnej podłodze, z sercem praktycznie skutym lodem i przejmującym bólem w duszy, przyłapała się na przeklinaniu złudnego losu, który postawił na jej drodze tego mężczyznę. Wspaniałego faceta, którego naprawdę chciała kochać, lecz moment najwyraźniej zwyczajnie nie był odpowiedni. Sprawa z Ethanem, pendrive i to wszystko... Nieodpowiedni moment, który zatrząsł w posadach całym jej życiem. Nic już nie miało być takie same, lecz zmiana wcale nie była upragnioną poprawą na lepsze.
Skosztowała czegoś wielkiego, cudownego i zdecydowanie uzależniającego, ale bardzo szybko jej to odebrano. Wystarczyło tylko kilka słów. Kilka gorzkich słów, które zatruwały jej serce i duszę, by zniszczyć wszystko, czego tak bardzo teraz pragnęła.
Nie nienawidziła go, wbrew temu, co przebijało się do jej umysłu, bo zwyczajnie nie mogłaby czegoś takiego robić. Nienawidzić... Owszem, miała żal i nie ukrywała tego, że sprawił jej ból i zawód, lecz nie nienawidziła. Wciąż kochała i wiedziała, że tak już będzie. Tak samo jak ta dziwna więź między nimi, która przecież była jedną z pośrednich przyczyn całej tej paskudnej sytuacji.
Gdzieś zza ściany doszedł ją dźwięk tłuczonego szkła, a do mózgu przedarł się niemy okrzyk złości. Skuliła się jeszcze bardziej w sobie, wciąż łkając żałośnie i przedstawiając całą sobą widok równie okropny, jak i jej całe samopoczucie. Łzy uparcie nie chciały przestać płynąć, a nogi odmawiały uniesienia jej i zrobienia choćby jeszcze tylko tych kilku kroczków w stronę miejsca, gdzie powinna znajdować się łazienka. Miała do siebie żal o to wszystko i ostatnim, czego teraz chciała, było wystawianie się na widok. Sama... Chciała być teraz jak najbardziej sama, by w spokoju móc pogrążać się w rozpaczy i do woli użalać nad własną marnością, naiwnością i zbytnią otwartością, a przede wszystkim - słabością. Była w tym wszystkim naprawdę żałosna i doskonale to wiedziała, ale chwilowo nie chciała nic z tym zrobić. Pragnęła tylko płakać nad utraconą szansą na szczęśliwe życie.
Przez płacz i skupianie się tylko na własnych myślach, z początku nie usłyszała dźwięku otwieranych drzwi, jednak bardzo wyraźnie odczuła obecność niedoszłego faceta jej życia. Nie uniosła jednak głowy i nie dała żadnego znaku, że zauważyła jego nadejście. Nawet w chwili, gdy klęknął tuż przednią. Tak, że wystarczył tylko jeden drobny ruch, by ponownie skosztować jego dotyku i pocałunków. Całe jej ciało tego pragnęło. Praktycznie wyrywało się do niego, lecz Rachel uparcie je powstrzymywała. Ostatki sił woli robiły swoje, a umysł podpowiadał jej, że taki ruch byłby tylko kolejną głupią decyzją. Nie chciała znowu tego doświadczyć. Choć tak bardzo pragnęła przecież kolejnej chwili bliskości i zrozumienia. Miała mętlik w głowie, a słowa niedawnego kochanka tylko jeszcze bardziej mieszały w jej myślach.
- Daj sobie spokój. Daj mi spokój. - Szepnęła płaczliwym głosem, wciąż nie unosząc głowy i spojrzenia. - Może i tego nie chciałeś, ale na to właśnie wyszło. I to boli, więc nie dokładaj już więcej do tego. Odsłoniłam się, a ty mnie dobrowolnie odepchnąłeś. Więc zostaw mnie samą... - Załkała cicho, obejmując się ciaśniej ramionami.
Oczekiwała, że zrobi chociaż tyle, da jej święty spokój po tym, jak już ją odrzucił, lecz nie zrobił tego. Zamiast oddalających się kroków, poczuła dotyk na policzku, który tylko sprawił, że było jej jeszcze ciężej nie zrobić tego jednego ruchu i nie wtulić się w Cipriano, by błagać o uczucie. Błagać... Dokładnie...
Ale nie musiała tego robić. Nie musiała żebrać o coś, co właśnie doszło do niej z jego zmysłowych ust. Dwa słowa, które sprawiły, że mimowolnie uniosła głowę w górę, wciąż jednak unikając jego spojrzenia. Dolna warga trzęsła jej się, gdy Rachel powstrzymywała dalszy płacz, a włosy opadały jej na zapłakane oczy.
Z niemałym trudem, przekręciła głowę, napotykając spojrzenie jego ciemnych oczu. W tej samej chwili odpuściła też usilne blokowanie dopływu myśli i uczuć Aberquero, co przyprawiło ją o istny zawrót głowy, ale i też pozwoliło na znalezienie odpowiedzi. Odpowiedzi, do których szczerości nie miała już teraz najmniejszych wątpliwości. Wolała jednak...
- Wiem... - Odezwała się cichutko, uśmiechając smutno. - Ja tylko... Rozumiem, że nie chcesz podzielać błędów swoich rodziców, ale my nimi nie jesteśmy. Nie jesteśmy twoimi rodzicami i nigdy nie będziemy, a błędy... Będą zawsze, ale nie identyczne... Nasze własne... Nie ich, bo oni nigdy nie byli i nie będą nami. Zrozum to. - Wyszeptała, lecz bezdźwięcznie, wyciągając powoli dłoń, by pogładzić go po włosach i delikatnie wpleść w nie palce. Wciąż uśmiechając się smutno, wykonała ten jeden ruch, przysuwając się i unosząc lekko jego podbródek, by skosztować smaku ust. - To ja przepraszam, Cipriano. Nigdy nie powinnam była wątpić i dawać ponosić się wściekłości. Kocham, wybaczam i proszę o przebaczenie... - Kilka zbłąkanych łez spłynęło po jej policzkach, gdy delikatnie musnęła wargami jego wargi. - I nie przepraszaj za coś, na co nie masz wpływu. Krew... Nie przeszkadza mi to. Zemsta... Nie chcę, byś się narażał dla czegoś, co nie ma już sensu, ale rozumiem to. Łowcy pewnie mają własne bazy danych, a ja... Mogę znaleźć odpowiedź, jeśli to ma cię uspokoić, ukoić nerwy. - Przytuliła go do siebie, kładąc mu głowę na ramieniu. - Wieś...? Na końcu świata, gdzie łowcy nie mają racji bytu. Zachody słońca i... Chcę tylko twojego szczęścia. Ciebie... Niczego więcej mi nie potrzeba. - Uśmiechnęła się z czułością, po chwili śmiejąc lekko zażenowanie. - Wygląda na to, że pierwszą kłótnię mamy zaliczoną, co jest dziwne, ale... No nic, ta podłoga nie należy do najcieplejszych, a ostatnie chwile były... Wyczerpujące. - Uśmiechnęła się leciutko. - Wracajmy do łóżka, Riano. - Ucałowała go powoli i długo.
Powrót do góry Go down
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeSob 12 Kwi 2014 - 23:18

- Nie musisz mnie za nic przepraszać, ale wybaczam, jeśli dzięki temu ci ulży. I nie płacz już. Taka cudowna istotka nie powinna ronić łez – stwierdził, ścierając paluszkami łezki z jej policzków. Chwilę później musnęła swoimi jego własne wargi, przez co poczuł się inaczej.
Ulżyło mu, że mu wybaczyła, że znów było między nimi dobrze. Ba!, patrząc na obietnicę, którą złożył jej chwilę temu, to zapowiadało się naprawdę świetnie. Obiecał, że zerwie z przeszłością, z dążeniem do zemsty i wyjedzie z nią. Był gotów to zrobić, byle tylko znów nie widzieć jej łez. Nie wytrzymałby tego, to było gorsze od zjedzenia jednej niewinnej wisienki. Wolał połykać palące jego wnętrze owoce, niż choć sekundę dłużej żyć ze świadomością, że unieszczęśliwił najważniejszą kobietę w jego życiu.
Co zaś się tyczyło przyszłości, to może miała rację. Może faktycznie mógł uciec przed nieszczęsnym losem i gdzieś tam ułożyć sobie z nią życie, i przemijać w miłości i spokoju. Nie przejmować się Agustinem, jakimikolwiek innymi wampirami, łowcami i kochać ją tak, jak na to zasłużyła. Zasługiwała na miłość, spokój i beztroskę i gotów był jej to dać. Jutro. Już jutro miało go nie być w Sao Paulo, w mieście, w którym utknął, a z którego uwalniała go oto ta kochana blondynka, która miała różki większe od jego własnych.
- Nie, koniec z łowcami i zemstami. Jutro uwolnimy twojego brata z łapsk Agustina i to koniec przygody z nimi wszystkimi. Nie myśl już o tym. Skoro mam żyć gdzieś tam z tobą, nie zwracając uwagi, to pozostawiam swój były cel tu, w tym mieszkaniu. Niech sobie gnije w tym mieście. Nic dobrego mnie tu nie spotkało. Nic, prócz spotkania ciebie. – Uśmiechnął się, po czym dodał:
- I mam nadzieję, że więcej takich kłótni nie będzie. To straszne. Bałem się o ciebie, moja gwiazdko – powiedział, po czym odwzajemnił pocałunek. Po nim podniósł ją z podłogi i nie zwlekając, zabrał do pokoju. Tam ułożył delikatnie w łóżku i położył się zaraz obok. Pocałował ją ponownie, radując się decyzją, którą od niego w pewien sposób wymusiła. Jutro czekał go nowy dzień z nowym celem i to było piękne.
- Już wszystko w porządku, czy masz jeszcze jakieś wątpliwości, potrzeby, życzenia? – Spytał, tuląc ją do siebie jedną ręką, a drugą okrywając kołdrą ich nagie ciała. Cudownie było czuć to, co czuł. Wszystko było na swoim miejscu. Rachel była tuż przy nim i niczego więcej mu nie brakowało do pełni szczęścia.
Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeNie 13 Kwi 2014 - 0:59

Wręcz niezmiernie jej ulżyło, gdy doszło do niej, że to już koniec i bynajmniej nie koniec ich relacji. To był dobry koniec. Tego wszystkiego, co tak bardzo ją martwiło i mąciło w jej blond główce. Teraz miało być już tylko coraz lepiej i, o wielkie dziwo!, szczerze w to wierzyła i pokładała w tym całą swoją nadzieję, jaką tylko potrafiła z siebie wykrzesać. A potrafiła wykrzesać jej nadzwyczaj wiele.
Przedziwną, ale jednocześnie tak bardzo cudowną rzeczą było to wszystko, co wydarzyło się tej nocy. I choć ból serca ustępował dosyć powoli, bo wciąż jeszcze nie do końca uspokoiła się po tej nagłej i nadzwyczaj paskudnej kłótni, czuła się naprawdę szczęśliwa. Dodatkowo fakt, że jutro miała naprawić się cała reszta jej zniszczonego życia i Ethan miał być wreszcie wolny i bezpieczny, a jej kochany Riano na swoim miejscu - przy jej boku, dokładał jej kolejnej ulgi. Nawet te paskudne wydarzenia z czasów niewoli u wampirów ustępowały przy wizjach tak bajecznej przyszłości, jaką mieli mieć.
Choć z pewnością odrobinę martwić ją miała decyzja, która już powoli układała się w jej głowie. Rachel może i straszliwie kochała swojego starszego braciszka, jednak zdawała sobie sprawę z wyboru, jakiego będzie musiała dokonać, by zapewnić im wszystkim bezpieczeństwo i dobre życie. Nie miała Ethanowi za złe tego, co im się przytrafiło. W żadnym razie, gdyż to właśnie dzięki temu spotkała miłość swojego życia! Lecz doskonale wiedziała, że powinna wreszcie wyfrunąć z przysłowiowego gniazda, w którym, przyznajmy szczerze, robiło się coraz niebezpieczniej. Brat nie mówił jej o bardzo wielu, nadzwyczaj istotnych i wartych wspomnienia, rzeczach, a jeśli chciała wieść szczęśliwe życie u boku Cipriano... Ethan musiał zejść na drugi, albo i nawet jeszcze dalszy, plan. Paskudne myśli, patrząc na to, że w tej chwili mógł właśnie być torturowany i praktycznie konać z bólu...
Westchnęła ciężko, wtulając twarz w ramię ukochanego i starając się jak najbardziej oddalić natrętne i złe myśli, na które czas jeszcze miał nadejść, a teraz go nie było. Powinna być tak bardzo szczęśliwa i nic nie powinno jej tej radości zakłócać. Właśnie tak.
Po kilku dłuższych sekundach, uniosła jednak głowę, by ponownie spojrzeć w oczy kochanego mężczyzny i uśmiechnąć się, choć policzki nadal mokre miała od łez, które to postanowił zetrzeć, za co też obdarzyła go czułym pocałunkiem. Dziękuję... Cieszyła się, że wszystko między nimi się uspokoiło i mogła swobodnie okazywać swoje nadzwyczaj silne uczucie i tę więź... Szaloną, przedziwną więź, która wszystko rozpoczęła i którą wciąż czuła. Przy każdym, nawet najmniejszym, dotyku.
Powolutku, gotowa w każdej chwili wycofać się, by go jakoś nie skrzywdzić, pozwoliła na pełne połączenie, badając jego myśli. Z każdą chwilą, na jej ustach pojawiał się coraz to wyraźniejszy uśmiech, a pod koniec dołączyły do niego i niezwykle błyszczące oczka.
- Różki...? Wypraszam ja sobie! Nie mam różków! - Prychnęła, jednocześnie się śmiejąc i demonstrując brak wspomnianych rogów. - Już prędzej aureolę, bo skrzydełka chyba zostawiłam w KFC. - Wyszczerzyła się łobuzersko. A pomyśleć, że jeszcze kilka minut wcześniej czuła się tak okropnie... Teraz ponownie miała wrażenie, jakby minęły prawdziwe lata, a nie nędzne minutki. Nędzne, bo stracone przez taką głupotkę, jaka ich poróżniła. Głupotkę, która w sumie okazała się być całkowicie niepotrzebna do kłócenia się o nią, bo dało się ją szybko rozwiązać.
Odetchnęła z niewątpliwą ulgą, gdy usłyszała ten magiczny tekst o końcu narażania się jej Riano przez pragnienie zemsty na łowcach i wyraźnie jeszcze bardziej się rozpromieniła. To wszystko brzmiało tak... Jak gdyby miało się udać i nic nie mogło w tym przeszkodzić. Koniec z zemstami, ratunek jej braciszka, ułożenie sobie życia razem w jakimś spokojnym miejscu. Same dobre rzeczy, które wywoływały w jej sercu przyjemne ciepło.
- Nigdy więcej. - Przyłożyła dłoń do serca, kiwając przy tym głową i odpowiadając uśmiechem na ten jego cudny uśmiech. - I wzajemnie, więc postarajmy się, by naprawdę był to ten ostatni raz. Zdecydowanie kłótnie nie przypadły mi do gustu i nigdy jakoś nie pasowały.
Czuły pocałunek, zakończony uniesieniem jej w górę i poniesieniem ponownie w stronę sypialni, skwitowała cichym chichotem. Miała dziwne wrażenie, że tego wieczoru biła wszelkie swoje rekordy beztroskiego śmiechu bez większej przyczyny. Choć tutaj przecież przyczyna była wielka, istotna i zdecydowanie mocno przez nią kochana.
- Nie... Już nie... - Odpowiedziała, wtulając się w niego i patrząc mu w oczy z miłością wymalowaną na twarzy. - Choć nie myśl, że nigdy nie będę miała jakichś wyjątkowo męczących pytań. - Uśmiechnęła się promiennie, odgrywając zupełnie niewinnego aniołeczka. - Ethan ma to do siebie, że trzyma mnie z dala od wszelkich spraw związanych z nadnaturalnością, a skoro właśnie mam zamiar układać sobie życie z prawdziwą kopalnią wiedzy na ten temat... Możesz zacząć się bać, ale już nie dziś. Dziś ci jeszcze łaskawie odpuszczę. - Cmoknęła go leciutko w usta, wtulając się w jego bok, kładąc mu głowę na piersi i już po chwili słodko zasypiając. Czuła się bezpieczna jak nigdy wcześniej. I tak bardzo szczęśliwa...
Powrót do góry Go down
The Ghost
Mistrz Gry
The Ghost

Personalia : Galla Anonima
Pseudonim : Stokrotka/Daisy
Data urodzenia : 19 Gru (NIE OD MINIONKÓW) 1990
Stworzony/a : z nasionka
Zmieniony/a : przez słoneczko
Rasa : roślinka
Podklasa : agresywna
Profesja : Łamacz Rączek i Nóżek
W związku z : Panem Stokrotkiem
Aktualny ubiór : liście a la Efffa?
Przedmioty : deszczowa kropla, klawiatura, niecny błysk w oku
Liczba postów : 40
Punkty bonusowe : 50
Join date : 13/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeNie 13 Kwi 2014 - 1:54

Było ich siedmiu... Siedmiu najsilniejszych wojowników, jakich miał w swojej dyspozycji Agustin. Weszli do budynku praktycznie niezauważeni, gdyż tak właśnie było im przykazane. Prawie bezszelestnie dotarli na ostatnie piętro i stanęli przy drzwiach mieszkania, nasłuchując dźwięków z niego dochodzących. Dwie osoby, z czego jedna wciąż śpiąca. Dwie osoby, z czego tylko jedna mogła prawdziwie im zagrażać. Druga była tylko zwykłym człowiekiem, marną istotką, która jednak znacznie napsuła krwi ich szefowi i którą ten kazał przyprowadzić za wszelką cenę. Przyprowadzić lub przyciągnąć... Żywą bądź też martwą... To się nie liczyło, więc nie mieli zamiaru zwracać na to zbyt dużej uwagi.
W milczeniu przeczekali jeszcze kolejnych kilka minut, uważnie nasłuchując dźwięków dochodzących z mieszkania. Woleli wpierw upewnić się co do prawdziwości swojego osądu, by nie wpaść w pułapkę. Wszyscy jak jeden cenili bowiem swoje życie i nie chcieli rozstawać się z nim z powodu jakiegoś marnego mieszańca i jego człekowatej kochaneczki.
Uprzedzono ich przecież, że mieszaniec, choć tak bardzo marny i godny pogardy, w pełni sił mógł być nadzwyczaj niebezpieczny, lecz teraz... Sen dawał im dużą przewagę, którą mieli zamiar wykorzystać.
Dwóch z nich opuściło korytarz, by dostać się do mieszkania z innej strony i uniemożliwić tym samym ucieczkę ich przyszłych więźniów. Po chwili zbiorowisko opuściła kolejna trójka istot, których zadaniem również było zabezpieczenie terenu. Plan był wręcz idealnie opracowany i nic nie miało prawa pójść nie tak...
Drzwi, jak się przecież spodziewali, były trudne do załatwienia, lecz okna... Te nie należały już do zbyt dobrze zabezpieczonych. Kto bowiem mógłby się spodziewać ataku z tej strony?
Pierwszy etap przebiegł nadzwyczaj szybko. Już po kilkunastu sekundach od odejścia ostatniej grupy, w mieszkaniu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, a przez wybite okna wpadli napastnicy, prawie natychmiastowo napotykając poszukiwaną dziewczynę. Rachel może i próbowała się bronić, ale nawet nadzwyczaj zacięte próby nic nie dały. Choć... Może jednak coś dały, lecz nie było to nic miłego.
Gwałtownie odepchnięta, po próbie załatwienia najbliższego wampira za pomocą trzymanego przez nią noża kuchennego, poleciała wprost na szafkę, rozcinając sobie łuk brwiowy, z którego zaczęła obficie spływać krew ograniczająca jej widzenie. Dalsze próby kopania, drapania, szarpania się, a nawet i gryzienia, nic nie dały. Rachel została schwytana przez dwóch nadzwyczaj silnych osobników, którzy nic nie robili sobie z jej prób ataku. Jeden z nich zatkał jej tylko dłonią usta, by stłumić wrzaski, lecz po chwili zrezygnował z tej opcji i zamiast tego wepchnął jej w usta kawałek szmaty, którą automatycznie zaczęła się dławić. Po tym mężczyźni pociągnęli ją w stronę reszty towarzyszy.
Reszty zdecydowanym krokiem udającej się w stronę korytarzyka i pozbawiającej wszystkie pokoje drzwi, z których pozostawały już tylko marne stosy połamanego drewna. Dochodząc do ostatniego pomieszczenia, dowódca grupy zamachnął się nogą wyjątkowo silnie, dosłownie powodując przy tym, że drzwi przeleciały przez pomieszczenie, uderzając o przeciwległą ścianę. Wampir skinął głową w stronę czterech towarzyszy, którzy praktycznie natychmiast szybkim krokiem udali się w stronę agresji, brutalnie wyrzucając Cipriano na podłogę i racząc go kilkunastoma kopami zadanymi ciężkimi butami motocyklowymi. Nie bacząc na stan zakładnika, szarpnęli go w górę, stawiając do pionu i ciągnąc między sobą w stronę dowódcy.
Dowódcy, który uśmiechał się pogardliwie, przesuwając palcami po zakrwawionym policzku półżywej Rachel i unosząc je do ust, by zlizać krew.
- Oj, Cipri, Cipri... Agustin przesyła pozdrowienia. - Roześmiał się pogardliwie, gwałtownie wyrywając szmatę z ust dziewczyny i rzucając Rachel o podłogę.
Powrót do góry Go down
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeNie 13 Kwi 2014 - 16:08

- Prawda, nigdy więcej – przyznał jej rację, uśmiechając się, bo już było dobrze.
Nie chciał się kłócić z Rachel. Wszelkich spięć w tej relacji chciał unikać, by nie doprowadzały one dziewczyny do smutku, do rozpaczy, płaczu. Serce mu się rozpadało, gdy widział, jak płacze. Te łzy tak go przejmowały, że w sumie sam był w szoku, ale nigdy więcej nie chciał ich widzieć, ani mieć świadomości ich zaistnienia. Jego kochana Rachel miała mieć uśmiech wymalowany na twarzy, który gościł na niej właśnie teraz.
Z tego też powodu on się uśmiechał. Wiedząc, że ciemne chmury zostały przegnane, czuł się faktycznie szczęśliwy. Tak prawdziwie, stuprocentowo, bez jakichkolwiek haczyków czy kruczków. Jej obecność była dla niego jak balsam i to bardzo skuteczny, bo jakimś cudem sprawiła, że pierwszy raz czuł się spełniony. Lekki... Miał ochotę latać, ale był też paskudnie zmęczony.
- Czy ja wiem, czy jestem taką kopalnią wiedzy... Trochę o sobie, trochę o rasie ojca, niewiele o łowcach i sporo o wampirach i wilkołakach. Z pewnością to tylko kropla w oceanie wiedzy i łowcy nazwaliby mnie „amatorem”, gdyby czegoś nie chcieli. Tak podobno nazywają łowców spoza rodziny. Zadufane dupki – stwierdził, obejmując ją też drugą ręką.
- Śpij dobrze – szepnął do niej w myślach i zamknął oczy. Zasnął szybko, czując delikatne ciało dziewczyny w ramionach. I to było takim obrazem spokoju.
Czego nie można było powiedzieć o pobudce, która był z początku dość irytująca, a zaraz potem...
Z początku myślał, że znów jest awantura u sąsiadów. Trzaski, które nie dawały mu spać, nie pozwalały mu wypocząć, denerwowały coraz bardziej i pewnie by się nimi przejął, gdyby nie czuł się nadal taki słaby. Za to przekręcił się na drugi bok, zagrzebując pod kołdrą i stwierdzając, że czegoś mu brakowało w łóżku. Czegoś istotnego i pewnie zastanawiałby się nad tym brakiem, gdyby nagle drzwi jego sypialni nie przeleciały sobie przez pokój.
Wszystko działo się tak szybko, w niezrozumiałym pędzie. W jednej chwili spał sobie spokojnie, w kolejnej drzwi, a teraz już leżał na podłodze, będąc kopanym. Nie miał pojęcia kto i czemu. Pierwszą myślą byli łowcy, bo wiedział, że w końcu upomną się o jego życie, ale rzeczywistość okazała się zgoła inna.
Krwiopijcy Agustina. Czyżby te tępe wampiry przekazały mu jego wiadomość i ten się nieco zirytował? Przez zakładniczkę? Zakładniczkę!
Co do tej pory starał się chronić wrażliwe na urazy części ciała, to teraz za wszelką cenę chciał zobaczyć, co z Rachel. Rozeznanie się było jednak trudne, jeśli zwrócić uwagę na krwiopijców, którzy to się nie patyczkowali, kopiąc nadal już i tak obolałe i przemęczone ciało. Cholera, że też musieli wpaść teraz, gdy był humanoidalnym workiem. Dosłownie. Nie mógł powstrzymać ciosu, mimo że jeszcze kilka godzin temu mógł im wszystkim już dawno poskręcać karki. Czyżby gnój wiedział o jego słabości? Najwidoczniej.
Chwilę potem, która dla niego trwała wieczność, przerwano „zabawę” i poderwano go do góry.
- Enrique... – Stwierdził, plując krwią na podłogę z niezadowoloną miną. – Co to, do cholery, ma znaczyć?! Kurwa, niech Agustin pozdrawia swoją matkę! I zostaw ją, bo ci nogi z dupy powyrywam! – Groził, choć zdawał sobie sprawę, że teraz raczej daleki był od wykonania tego zadania. Jednakże robił dobrą minę do złej gry, starając się nie wyglądać na padniętego i stwierdzając, że „kawał” Agustina wcale nie jest śmieszny. – I, cholera, puśćcie mnie. – Szarpnął się kilka razy najmocniej jak potrafił. – Przekaż Szefuńciowi, że to kiepski żart zrywać mnie tak wcześnie rano. I traktować jak szmatę moją dziewczynę – syknął, patrząc na mężczyznę zdecydowanie nie przyjaznym wzrokiem. Szarpnął ramionami jeszcze kilka razy.
- Rachel?! Rachel, jesteś cała? – Tak bardzo miał ochotę ich rozerwać. Ona była ranna! Czuł jej krew i mu się to bardzo nie podobało.
Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeNie 13 Kwi 2014 - 19:12

- W porównaniu do mnie jesteś prawdziwą kopalnią wiedzy. - Roześmiała się leniwie. - A łowcy... Zawsze wydawało mi się, że powinni być jakimiś ochroniarzami świata i takie tam bzdurki, a tu taka niespodzianka. Cóż... Cieszę się więc, że nie będziemy mieli z nimi do czynienia. Nie lubię zadufanych w sobie idiotów. - Mruknęła sennie, obejmując Cipriano. - Tak bardzo cię kocham... - Dodała jeszcze, przysypiając.
Nawet nie wiedziała, w którym momencie zasnęła, jednak nie miało to większego znaczenia. Ważniejszym było, że noc minęła jej nadzwyczaj spokojnie i bez jakichkolwiek koszmarów, co było dosyć dziwne, patrząc na niedawne przejścia. Może i nie pamiętała, o czym śniła akurat tego dna, lecz była całkowicie pewna, że nie miała złych snów, a same dobre. Dobre, pozytywne i sprawiające, że wyspała się jak nigdy. Dodatkowo było jej jeszcze tak mięciutko i ciepło w ramionach ukochanego faceta, więc pobudka należała do tych jak najbardziej przyjemnych.
I wczesnych. Bardzo wczesnych, jeśliby spojrzeć na godziny, do których zazwyczaj spali inni ludzie. Cóż, ona zdecydowanie nie była innymi ludźmi, a za to prawdziwie rannym ptaszkiem. Gdy się więc obudziła, na dworze dopiero bardzo powoli zaczynało się rozjaśniać.
Otworzyła oczy i, z czułym uśmiechem na twarzy, spojrzała na swojego słodko śpiącego Riano. Kto by pomyślał, że ktoś wyglądający tak uroczo i niewinnie mógł zmieniać się w prawdziwy wir namiętności, emocji, a nawet zapewne i w groźnego wroga, z którym nie warto było zadzierać. W chwili obecnej jakoś nadzwyczaj ciężko było jej uwierzyć w coś takiego, choć przecież wcale nie tak dawno temu miała okazję osobiście przekonać się o prawdziwej naturze swojego faceta.
Właśnie... Swojego faceta... To było takie nierealne, że aż wywoływało na jej twarzy jeszcze większy uśmiech.
Jeszcze wczoraj wieczorem myślała, że zostanie całkowicie sama na tym okropnym świecie, o ile jej oczywiście nie dorwą i nie zabiją na miejscu. Tymczasem wszystko diametralnie się zmieniło i to zaledwie w ciągu chwili krótszej od mrugnięcia okiem. Zyskała sobie prawdziwie wspaniałego chłopaka, z którym przeżyła cudowną, prócz tego jednego spięcia oczywiście, pierwszą noc i z którym to planowała sobie barwne, ale jednocześnie nadzwyczaj bezpieczne, życie gdzieś na końcu świata. Na dodatek jeszcze tego dnia mieli uratować jej brata i opuścić Sao Paulo, by nigdy już tu nie powrócić. I bardzo dobrze, bo nie wiązała z tym miastem zbyt wielu dobrych i godnych zapamiętania wspomnień.
Oczywiście, większość wydarzeń z ostatniej nocy godna była jak największej uwagi, bo była szczęśliwa, lecz cała reszta już zdecydowanie nie. Tortury, ból, lęk, przerażenie... O tym chciała już tylko jak najszybciej zapomnieć. Wyjazd z Brazylii miał więc być dla niej zbawienny, dla nich wszystkich, i jak najbardziej go pragnęła. Pragnęła też jak najszybciej przytulić do siebie Ethana, lecz to było niemożliwe. Przynajmniej chwilowo. Widziała przecież, że jej kochany Cipriano był naprawdę wymęczony. Niewątpliwie szczęśliwy jak i ona i błogo odprężony, ale i też bardzo mocno zmęczony. Poza tym tak smacznie spał z nią w swoich silnych ramionach... Zamierzała więc dać mu jeszcze tyle czasu, ile potrzebował i dopiero wtedy robić cokolwiek w kierunku zbliżenia się do ocalenia jej braciszka.
Było jej cudnie tak leżeć w ciepełku, z głową na piersi kochanka, otulonej jego ramionami i z oczami wpatrzonymi wprost w jego śpiącą twarz, lecz nie mogła tego przecież robić wiecznie. Poza tym głód dawał o sobie znać i chyba była najwyższa pora na pomyszkowanie po kuchni Riano. Bardzo długo zbierając się w sobie, by choć wystawić stopę spod cieplutkiej kołderki, wreszcie to zrobiła.
Ostrożnie i powolutku, by nie zbudzić partnera, wyślizgnęła się z jego objęć, a następnie i opuściła wygodne łóżko, wpierw jeszcze całując swojego najdroższego w czoło. Wciąż się uśmiechając, rozejrzała się po sypialni, by namierzyć coś, co mogłaby na siebie narzucić. Może i nie było to konieczne, ale po wyjściu z łóżka nie było jej znowu aż tak ciepło, a nie chciała się tak od razu rozchorować.
Wzruszając ramionami na grzebanie, otworzyła pierwszą lepszą szafę, wyciągając z niej ciprianową koszulkę, która przez swoją wielkość była dla niej bardziej jak sukienka. I tak dobrze, a nawet lepiej. Związała koszulkę, również podebranym, paskiem i z niemałym szokiem stwierdziła, że będzie musiała jakoś wybrać się na małe zakupy, bo przecież ze swoich rzeczy nie ma już zupełnie nic. Kręcąc głową, wyszła z pokoju w poszukiwaniu kuchni, w której zamierzała poszukać czegoś na ząb. I może kuchnię tę znalazła nadzwyczaj łatwo i szybko, a nawet wyszperała sobie jakieś składniki do zrobienia tego bardzo wczesnego śniadania, lecz nie zdążyła zrobić z nich większego użytku.
Piekło rozpoczęło się praktycznie w tym samym momencie, w którym wzięła do ręki nóż do masła, by zrobić sobie kanapki. Wszystko działo się tak bardzo szybko. W jednej chwili stała sobie spokojnie, by już w następnej zasłaniać się przed lecącym z okien szkłem i starać ogarnąć sytuację.
Ogarnąć... Dobre sobie! Już kilka sekund później musiała usilnie starać się obronić przed nieznajomymi oprawcami. Choć, czy tak do końca jej nieznanymi? Wyraźnie przypomniało jej się, że twarz jednego z nich widziała już wcześniej i to w tak paskudnych okolicznościach, które miała przecież zamiar wyrzucić już na zawsze ze swojej głowy. Tymczasem...
Widok jednego z wampirów podziałał jakby wzmacniająco na jej siły. Zaczęła bronić się jeszcze mocniej. Wierzgać, drapać, kopać, a nawet gryźć. Wszystko, byleby tylko nie wrócić w niewolę. Krzyczeć też zamierzała, lecz zwyczajnie nie dała rady. Zatykanie jej ust jednak działało, choć przyprawiło bandytów o kolejne wściekłe ugryzienia...Co najwyraźniej niezbyt im się spodobało i o czym miała okazję przekonać się, brutalnie rzucona o szafkę.
Siła uderzenia na moment ją zamroczyła i spowodowała, że nie czuła pierwszego bólu spowodowanego rozciętym łukiem. Po chwili jednak ból uderzył w nią z całą mocą. Uniosła dłoń, dotykając zakrwawionej skóry i rany, z której krew leciała prawdziwym potokiem. A przecież nie była aż taka wielka. W takim stanie została szarpnięta w górę, a po chwili jej usta zatkała jakaś szmata, którą to zaczęła się dławić. To jednak ani odrobinę nie przejęło jej oprawców, którzy pociągnęli ją w stronę sypialni.
Sypialni... Jej Riano! Co z nim?! Ponownie zaczęła się wyrywać, choć było jej coraz bardziej duszno, a świat przed oczami zataczał malownicze koła i rysował zawijaski. Jak przez grubą i mocno pofalowaną taflę szkła, zauważyła, że została dociągnięta na miejsce, jednak nie na tym skupiła resztki swojej uwagi. Cipriano! Co oni z nim robili?! Jak tak mogli?! Słowa dochodziły do niej jakby stłumione, a w głowie szumiało od braku odpowiednich ilości tlenu, lecz jeszcze jakoś udawało jej się zrozumieć sens wypowiedzi. Wypowiedzi, podczas której wybijała swój wzrok tylko w ukochanego i starała się zupełnie nie zwracać uwagi na to, co robił z nią szef całej tej bandy.
Choć uderzenie o podłogę dosłownie ją ogłuszyło, jednak natychmiast zaczęła łapać głębokie wdechy powietrza. Jak ryba wyjęta z wody...
- Riano... Coś mi się zdaje, że nie polubię twoich przyjaciół, kochany... - Odpowiedziała, choć cały świat jej wirował i było jej słabo. - Boże... Co oni ci zrobili? Mój Boże...
Powrót do góry Go down
The Ghost
Mistrz Gry
The Ghost

Personalia : Galla Anonima
Pseudonim : Stokrotka/Daisy
Data urodzenia : 19 Gru (NIE OD MINIONKÓW) 1990
Stworzony/a : z nasionka
Zmieniony/a : przez słoneczko
Rasa : roślinka
Podklasa : agresywna
Profesja : Łamacz Rączek i Nóżek
W związku z : Panem Stokrotkiem
Aktualny ubiór : liście a la Efffa?
Przedmioty : deszczowa kropla, klawiatura, niecny błysk w oku
Liczba postów : 40
Punkty bonusowe : 50
Join date : 13/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeNie 13 Kwi 2014 - 20:28

Wspomniany Enrique roześmiał się pogardliwie, obdarzając dawnego kompana nadzwyczaj twardym spojrzeniem. W jego ciemnych oczach wyraźnie widoczna była brutalność i jednoczesna obojętność na los wszystkich osób znajdujących się w pomieszczeniu. Dla niego liczyło się tylko swoje własne zadowolenie. No i aprobata jego szefa, oczywiście. Choć wielu z jego towarzyszy doskonale wiedziało, że Enrique aspirował znacznie wyżej niż Agustin w ogóle mógł sądzić. Teraz się podlizywał i dokładnie wykonywał wszelkie polecenia, by w przyszłości wygryźć głównego wampira z zajmowanej pozycji i przejąć władzę, a wtedy... Drżyjcie mieszkańcy Sao Paulo, gdyż okrucieństwo tego krwiopijcy nie znało, nie zna i znać nie będzie jakichkolwiek granic.
I granic tych nie miało mieć również podczas wykonywania tego właśnie zadania. Dodatkowym faktem przemawiającym na niekorzyść pary było również to, że wampir ten nigdy jakoś specjalnie nie przepadał za Cipriano, a w ostatnim czasie wręcz piekielnie go nienawidził przez zwracanie na siebie uwagi szefa grupy i jednoczesne sprawianie, że sam Enrique niknął w cieniu. A przecież tak bardzo się starał! Starał się i teraz to udowodni! Pokaże Agustinowi, ale wpierw wyrówna warunki z tą zakichaną agresją... Kto w ogóle dopuścił do tego, by coś tak marnego i godnego pożałowania chodziło po tym świecie i marnowało powietrze?!
- Uważaj do kogo mówisz, śmieciu, bo jedyną kurwą, jaką tutaj widzę... Jest twoja blondyneczka. - Warknął z sadystycznym uśmieszkiem. - Na twoim miejscu jednak powstrzymałbym się od grożenia mi, bo jedyne, co mnie powstrzymuje przed zabiciem twojej panienki i ciebie... Cóż... To mógłby być Agustin, ale że go tutaj nie ma... Właśnie.
Agustina tutaj nie było, a on zawsze mógł powiedzieć, że śmierć jeńców była przypadkiem lub nie dali mu innego wyboru. Jego humor więc znacznie się poprawił, a skłonności... Starczy chyba tylko powiedzieć, że nie były zbyt dobre... Dla Cipriano i Rachel, oczywiście.
- Och, to dobry żart. Doskonały wręcz. Nieprawdaż, chłopcy? - Zwrócił się do swoich pomagierów, którzy tylko kiwnęli głowami. - Prawie tak dobry, jak twoja zdrada. Myślałeś, że bezkarnie możesz z nami pogrywać. Co, Cipri, Cipri? - Podszedł do więźnia i splunął mu w twarz, uderzając pięścią w splot słoneczny i patrząc, jak więzień zwija się z bólu. - I... Mam przestać traktować jak szmatę twoją DZIEWCZYNĘ? - Spytał, kładąc nacisk na ostatnie słowo i śmiejąc się lodowato. - Bawisz się w swojego tatuśka, co, Ciprianku? Dziewczyneczka z łowieckimi korzeniami? Dzidziusia też zamierzasz sobie zrobić? A może już zrobiłeś? Z wielkiej miłości, co? - Ponownie zarechotał, podchodząc do Rachel i kopiąc ją czubkiem buta. - Jak już z wami skończymy, nie będzie mowy o dzidziusiach i szczęśliwych parkach.
Powrót do góry Go down
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimeNie 13 Kwi 2014 - 23:52

- Cholera! Niech cię diabli! Nie ośmielisz się... – Zaczął, ale chyba jednak Enrique był do tego zdolny. Pieprzony zazdrosny zakichany osiłek, który myślał, że wszystko osiągnie siłą. Wspominał, że nienawidził takich zadufanych typków? Ależ oczywiście, że nienawidził. Zwłaszcza tego tu, który groził śmiercią blondynki, którą kochał i którą to naprawdę mógł zabić. W każdej aktualnej chwili, na jego oczach, a on nic nie mógł na to poradzić. – Zginiesz! Zabiję cię, skurwysynie! – Wykrzykiwał, szarpiąc się krwiopijcom.
Jedną z rzeczy, których nienawidził była też jego bezradność. To samo było, gdy zabijano jego matkę. Nic nie mógł na to poradzić. Mógł jedynie się ukrywać i słyszeć, jak ją zabijają. Nic więcej. Ukrywał się i słyszał, był w pobliżu i wiedział, a to samo działo się teraz, ale egzekucja miała być przeprowadzona na jego oczach na osobie mu jeszcze bardziej bliższej niż jego własna matka. Rachel... Rachel miała przez niego zginąć. Nie mógł na to pozwolić, więc ciągle się miotał, próbując uwolnić się lub choć wyzwolić swoją agresyjną naturę. Nie mógł. Niemoc. To znów się działo.
- Przyjaciół... – Zdążył powiedzieć do niej w myślach, gdy dostał mocno z pięści od samego Enrique. Ból był tak wielki, że wrzasnął na cały głos i skulił się z bólu. Zapłaci mu, zapłaci mu za wszystko. Między innymi za to, co musi przez niego przechodzić Rachel...
Nie rozumiał, skąd wiedzieli o zdradzie, czemu uważali Rachel i jego matkę za ludzi z łowieckimi korzeniami i czemu napadli go we własnym mieszkaniu. W dodatku tak szybko. Wiedział, świetnie wiedział, jaka była odpowiedź, ale to jakoś nie mieściło mu się w głowie. Czyżby łowcy zmówieni byli z nim za plecami Agustina i zmówieni z Agustinem za jego plecami? Jednakże co innego współpraca z jedną jednostką, a co dopiero z całą zgrają wampirów? Czyżby mamili Agustina jakąś wizją? To akurat było możliwe. Bardzo możliwe. Chcieli upiec dwie pieczenie na jednym ruszcie i najwidoczniej szło po ich myśli. Agustin miał wykończyć go, albo on Agustina... Jednakże pendrive... I wiedza wampirów o jego pożywieniowej niemożności... Nie przewidział tego. Pewnie powiedzieli mu też o wiśni. To koniec, a obiecał jej, że wyjadą, że będą żyć razem w spokoju i beztrosce. Miał uratować jej brata. Zawalił sprawę.
- Rachel... Przepraszam – powiedział, próbując blokować jakoś więź ich łączącą, by nie czuła tego wszystkiego, by nie cierpiała wraz z nim, by nie cierpiała podwójnie. Jednakże nie potrafił się skupić, wykrzesać z siebie choć tyle dla swojej gwiazdki. Przegrał i ta myśl sprawiła, że przestał się szarpać, kulić, a za to wyłączył wszelkie uczucia i zawisł obojętny trzymany przez krwiopijców. To był koniec. Nie dane było mu się zemścić, ani żyć z miłością swojego życia gdzieś daleko... – Kocham cię – szepnął do niej przed „wyłączeniem” się.
Nie potrafił, nie chciał myśleć o tym wszystkim, mimo to jego myśli co i rusz uderzały lekko niczym wodne fale na jeziorze przy lekkim wietrze o brzeg, który w tym przypadku był jej myślami, uczuciami, psychiką, o nią, o osobę, która była w totalnej rozsypce.
Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePon 14 Kwi 2014 - 1:09

Straszne... A przez moment, dosłownie kilka krótkich godzin, zbyt krótkich nawet, by mogła się nimi nacieszyć, wydawało jej się, że już nic nie może zniszczyć tego wszystkiego, co tak bardzo pokochała. Dano jej coś, pozwolono zakosztować i oczarować się tym, zaufać wizji szczęśliwej przyszłości, by tak szybko znowu to zabrać. Ba!, nie tylko tak zwyczajnie oddalić od niej, a chcieć pozbawić ją całkowicie.
Zabić jej najdroższego Riano i ją samą... Ledwo kilka godzin po tym, jak odnaleźli się i postanowili razem uciec od tego wszystkiego... To było chyba największe okrucieństwo, jakiego dotąd mogła doświadczyć. Dotąd, gdyż teraz gorsze były już tylko ciosy psychiczne i fizyczne, które zadawał Cipriano szef bandy.
Brutalności, które ona sama też tak mocno odczuwała. Każde, nawet najmniejsze uderzenie. Czuła je jak swoje własne i kuliła się pod tym całym ciężarem, choć jednocześnie próbowała być silna i nie poddawać się. Dla Niego, dla jej ukochanego, który wycierpiał już aż nadto wiele.
Widziała jego myśli. Zarówno te dotyczące jej samej, jak i drugiej tak drogiej kobiety w jego życiu. Matki... Najdroższej opiekunki, która oddała za niego życie, którą zabito przy nim. Musiał tego słuchać, musiał... Tak bardzo się bać, tak bardzo winić i rozpaczać. Zupełnie tak samo jak i teraz. Przy niej i przy wizji jej śmierci na jego oczach. Gdy jeszcze nie tak dawno temu planowali wspólne życie.
Dlaczego to wszystko się działo?! Jak los mógł być tak okrutny?! Jak mogli być tacy ich oprawcy?! Kopiąc, tłukąc i znęcając się dla czystej satysfakcji i chorego zaspokojenia jakiś dziwacznych i jeszcze bardziej chorych ambicji.
Zawyła niczym ranne zwierzątko, gdy Enrique postanowił zrobić z jej Riano worek treningowy, gdy uderzenie sprawiło, że Cipriano zwinął się z bólu, gdy do jej uszu doszedł ten wrzask, a do umysłu wszelkie uczucia i bodźce związane z tą chwilą.
- Cipriano! - Wydała z siebie przerażony okrzyk, próbując zebrać w sobie wystarczająco sił, by cokolwiek zrobić. - Zostaw go, skurwysynu! Riano, mój Boże, Riano! - Wybuchła płaczem, kuląc się na podłodze i starając zrobić cokolwiek, by przejąć od niego choć odrobinę bólu. Wziąć to na siebie, by jakoś mu ulżyć. I przejmowała. Dzieliła to, jednocześnie odczuwając swój własny ból po udarzeniach, lecz starała się tym nie przejmować. Nie to było ważne, liczyła się tylko miłość do tego wspaniałego mężczyzny. Zwłaszcza, gdy niedługo mogło nie być już zupełnie niczego.
- Riano... Nie przepraszaj mnie, Riano. To nie twoja wina. - Spojrzała na niego z miłością w zapłakanych oczach i spróbowała uśmiechnąć się pokrzepiająco. - I ja też cię kocham i będę kochać. Niezależnie od tego, co z nami będzie.
Chciała dać mu ukojenie w te ciężkie chwile, lecz napotykała coraz to większy mur. I wiedziała, że nie miało to na celu odsunięcie się od niej, a uchronienie przed ciężarem jego bólu i uczuć. Znowu włączał w sobie tryb jakiegoś wyjątkowo popieprzonego rycerza, zupełnie nie biorąc pos uwagę samego siebie. Nie mogła na to pozwolić. Zwłaszcza, gdy zobaczyła, że się poddaje. Wytężając wszystkie pozostałe w niej siły fizyczne, próbowała nie dać mu do końca zamknąć się przed jej odbiorem. Na jej czole pojawiły się kropelki potu, a z nosa pociekła krew, lecz Rachel zacisnęła tylko zęby i dalej próbowała.
- Cholera! Riano! - Wrzasnęła do niego w myślach, niepewna już tego, czy ją słyszał. - Nie poddawaj się! Ty... Idioto, ty! Kocham cię, ale w tej chwili najchętniej sama bym cię trzepnęła. Cholera, Aberquero! Niech cię diabli wezmą, jeśli zrezygnujesz z naszych zachodów! - Zwyczajnie darła się na niego, usiłując wyzwolić jakąś reakcję.
Powrót do góry Go down
The Ghost
Mistrz Gry
The Ghost

Personalia : Galla Anonima
Pseudonim : Stokrotka/Daisy
Data urodzenia : 19 Gru (NIE OD MINIONKÓW) 1990
Stworzony/a : z nasionka
Zmieniony/a : przez słoneczko
Rasa : roślinka
Podklasa : agresywna
Profesja : Łamacz Rączek i Nóżek
W związku z : Panem Stokrotkiem
Aktualny ubiór : liście a la Efffa?
Przedmioty : deszczowa kropla, klawiatura, niecny błysk w oku
Liczba postów : 40
Punkty bonusowe : 50
Join date : 13/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePon 14 Kwi 2014 - 7:57

Enrique powoli zaczynała nudzić ta zabawa. Ofiary nie były jakoś specjalnie interesujące, choć z pewnością dosyć wrzaskliwe, i nie robiły kompletnie żadnych ciekawych numerów, za które mógłby się na nich powyżywać. Ale czy on, tak w sumie, potrzebował jakiegokolwiek powodu do tego, by móc odrobinę się z nimi pobawić? No nie potrzebował...
Praktycznie od samego początku zauważył tę, w jego mniemaniu - chorą, więź między jego przyszłymi zakładnikami i miał jak największą ochotę wykorzystać ten fakt, a wrzaski Aberquero tylko podsycały w nim tę chęć. Jako dosyć dobry obserwator, zauważył oczywiście to, w jaki sposób ciosy zadane Cipriano odbijają się na Rachel i teraz zastanawiał się, w jaki sposób mógłby sprawdzić, czy działa to również w drugą stronę.
O wiele ciekawiej było bawić się z osobą, która jest niczym otwarta księga i okazuje wszystkie uczucia niż z kimś, kto przybiera twardą maskę i udaje, że ciosy nie robią na nim kompletnie żadnego wrażenia. A skoro uderzenia i tak miały mieć wpływ na obie osoby... Cipriano Aberquero przez własne wyłączenie się zapewnił swojej dziewczynie tylko dodatkowe porcje koszmaru.
Dziewczynie! Mały śmieć wielce się zakochał! I to na dodatek w człowieku! Cóż, nie od dzisiaj wiadome było, że marność do marności ciągnie. Bawił go tylko fakt, że niedawny towarzysz postanowił udawać swojego tatuśka i wiązać się z pannicą o łowieckich korzeniach. Co prawda akurat nie była to wyćwiczona łowczyni, ba!, nawet żadna!, ale jego mamuśka przecież też nie łowiła. A teraz parka miała podzielić los rodziców agresyjki. Słodko, nieprawdaż?
Choć fakt, że Cipriano nie miał bladego pojęcia o rzeczach łączących jego matkę z jego panną... Był mało satysfakcjonujący, a skoro i tak typek miał niedługo wyzionąć ducha... Mógł odrobinę go oświęcić i raczej nikt nie będzie miał mu tego za złe. Choć diabli wiedzą, co zrobią łowcy. Oni byli cholernie niezrównoważeni psychicznie. To akurat zakichana agresyjka musiała mieć po nich.
Enrique przybliżył się do Rachel, szarpiąc ją w górę za włosy i pochylając się nad jej szyją z wygłodniałym wzrokiem. Wciągnął głęboko powietrze, delektując się zapachem krwi dziewczyny i uśmiechnął złośliwie do więzionego chłopaka.
- Dobra była? - Spytał niejednoznacznie, rechocząc przy tym. - Nie to, że sam jej nie spróbuję, ale doskonale jest znać wpierw zdanie innych, nie sądzisz? - Powiódł palcem po ranie Rachel, ścierając krew dookoła niej i unosząc zakrwawioną dłoń w stronę swoich ust, by zlizać krew.
- Widzę, że nic nie rozumiesz. Co, kochasiu? - Spytał, kręcąc powoli głową i udając zniesmaczenie. Szarpnął dłoń Rachel, ciągnąc dziewczynę za sobą i podstawiając jej nadgarstek praktycznie pod sam nos Aberquero. - Widzisz TO?! - Wysyczał, pokazując kły i stukając palcem i niewielkie znamię w kształcie półksiężyca. - Jesteś zupełnie jak swój tatunio, pieprzysz się z czystokrwistą łowczynią. - Roześmiał się, gwałtownym ruchem obracając Rachel twarzą w swoją stronę i brutalnie calując ją w usta. Oderwał się od niej po kilku długich sekundach, wyciągając z kieszeni kurtki niewielki sztylet i w zamyśleniu przejeżdżając nim po szyi ofiary. Nagle szybkim ruchem złapał ją za włosy i machnął, obcinając je tuż przy brodzie. Po tym pchnął ją na Cipriano.
- Ugryź ją. - Warknął. - No! Dalej! Gryź! Albo ja to zrobię! A wszyscy chyba wiemy, jak to się dla niej skończy...
Powrót do góry Go down
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePon 14 Kwi 2014 - 17:56

- Cholera, Rachel! Ja też cię kocham, ale nie mamy nic! Zero ratunku. Nikt nam nie pomoże. Jestem słaby... Żadnego planu, by jakoś z tego wyjść... – Stwierdził załamany do niej w myślach i nagle go olśniło. Coś, co dało mu nadzieję, taką bardzo naciąganą nadzieję. Nadzieja była matką głupich... Może miał mieć ten fart, w który w sumie bardziej wątpił, niż wierzył? Jakby nie patrzeć, krwiopijcy charakteryzowali się wybuchowością. Może jak Enrique zaprowadzi ich do Agustina, to ten odpuści? Może przejdzie mu gniew? Musieli jednak zostać zaprowadzeni do szefa w jednym kawałku i żywi, a przy tym krwiopijcy to było trudne.
Pozostawała też sprawa łowców. Nie miał pojęcia, co chcieli osiągnąć, puszczając wampirom plotkę o rzekomych korzeniach jego matki i Rachel u łowców. Czystokrwiste? To był jakiś absurd! Jego matka nie była żadnym łowcą. Ją jedynie oni zabili, chcąc dorwać go! Mieszańca, w którym płynęła krew Alejandro Aberquero – dobrego inkuba, który kochał swą rodzinę i może przed poznaniem matki był inny, ale liczyła się wtedy ówczesna teraźniejszość, czyż nie?! Zabili ich i po tym stwierdzał, po samym tym fakcie, że ani jego matka, ani Rachel nie były łowcami. To była grupa, która zawsze trzymała go po przeciwnej strony. Annabelle i Rachel były z nim. Do końca.
Pytanie, o co chodziło łowcom, że tę plotkę rozpuścili wśród wampirów. Nie potrafił rozwiązać tej zagadki. Kompletnie to mu się nie mieściło w głowie. Jakiś absurd, który jedynie dawał Enrique jeszcze większe powody do nienawiści, a on nawet nie potrzebował zbyt mocnych argumentów, by się wyżywać. Po prostu to robił, a argumenty były ozdóbką.
Co zrobić, by znudziła mu się zabawa i zaprowadził ich w końcu do pieprzonego Agustina? Musiał tańczyć do tego, co mu grał. Jedyny sposób, by spróbować, by umrzeć ze świadomością, że się próbowało. Czegokolwiek.
Podniósł głowę, patrząc na Enrique. Z nienawiścią. Gdy wampir szarpnął Rachel za włosy, znów próbował się wyrwać, nie mówiąc nic, jedynie zaciskając ze złością zęby i obdarzając byłego „przyjaciela” wzrokiem pełnym nienawiści. Już widział oczami wyobraźni, jak wyrywa mu tę głupią główkę i smaży ją sobie w ognisku. Już zaciskał gotowe pięści. Aby czekały.
- A zatop w niej kły... – Wysyczał głosem pełnym jadu. Nie szarpał teraz. Czekał na to, co cwaniak sobie wymyśli. I długo nie musiał czekać, bo chwilę potem miał rękę Rachel przed swoim nosem. Pokazywał mu jej znamię. Wybuchnął śmiechem, choć był to głównie śmiech na pokaz, bo to śmiechu jakoś mu nie było. – Ricky, zabawny jesteś. Jakieś tam sobie znamię ma skazywać na spokrewnienie z łowcami? Hahahahah... Zabawne. A nie pomyślałeś, że ktoś was może robić w konia?! Enrique, nie wierzę, że możesz być tak ślepy! Skoro moja matka byłaby łowcą, to nie pieprzyłaby się z moim ojcem, bo już dawno miałaby go na widelcu. Nie sądzisz? I nie udawaj ślepego, słońce – stwierdził spokojnie, choć po wrzasnął głośno, gdy ściął przepiękne włosy Rachel. – Niech cię diabli!
- Rachel... Kochana... Nie myśl o tym, wyłącz uczucia. Nic złego się nie dzieje i chodź. Nie wiem, skąd oni to wszystko wiedzą, ale muszę to zrobić. Nie zniosę tego, jeśli zatopi w tobie kły – przekazał jej spokojnie, tuląc ją do siebie. – Nie bój się. Jestem tuż obok. Przetrwamy to. Będzie dobrze – mówił, będąc o tym święcie przekonany. Dla niej. To wszystko dla niej. Jeszcze zabije drania, a ją zabierze daleko od tego okropnego miasta.
- Spokojnie – szepnął. Skupił się na zapachu jej krwi i zrobił to, mimo że jeszcze nigdy nie przemieniał się w tak krótkich odstępach czasowych. Zatopił swoje agresjowe kły w jej szyję, przemieniając się na oczach publiczność. Od zawsze tego unikał, mimo to teraz był właśnie do tego zmuszony i to zrobił. Spijał, i to najukochańszą osobę pod słońcem, na oczach innych, nie zapewniając jej prywatności. To go bolało, ale robił to, by nie było gorzej. Dla niej.
Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePon 14 Kwi 2014 - 19:19

Bała się. Przeraźliwie się bała, ale, o dziwo, wcale nie o swoje własne życie. Cóż, w tym momencie dobrze wiedziała, że i tak nie przeżyłaby straty osoby, z którą łączy ją coś tak silnego. I wiedziała też, że odczucie te jest jak najbardziej obustronne, co jednocześnie radowało ją, bo przecież powinna niezmiernie cieszyć się ze znalezionej miłości, lecz i przerażało, bo zdawała sobie sprawę z tego, że przy czymś takim oboje tkwią w jakimś popapranie błędnym kole i, choćby nie miała pojęcia co zrobili, skazani byli na wybór jednego z wielu niezbyt ciekawych wyjść, które w najlepszym wypadku kończyły się ranami na ciele i duszy, a w najgorszym... Nie, nie chciała nawet brać tego pod uwagę, bo wycieńczony umysł podsuwał jej jak najbardziej paskudne obrazki.
- A więc to już koniec... - Stwierdziła, spuszczając głowę i wbijając spojrzenie w podłogę. - Nim jeszcze tak naprawdę coś się zaczęło...
Nadzieja gasła w niej powoli, lecz niestrudzenie. Z każdą kolejną sekundą coraz bardziej i szybciej, by w końcu nie pozostawić zupełnie żadnych widoków na przyszłość. Choć może inaczej - nie pozostawić jej żadnych, w jakimkolwiek stopniu, pozytywnych widoków na przyszłość. Same negatywy i brak przyszłości, którą tak bardzo przecież chciała mieć, z której tak mocno się cieszyła. Pomyśleć, że było to jeszcze niespełna pół godziny, a może nawet jeszcze mniej, wcześniej. Trudne do wyobrażenia i chyba nawet niewarte wspominania, bo tylko bardziej ją dołowało. Sprawiało, że traciła jakąkolwiek chęć do walki, a słowa Cipriano, jakie do niej skierował... One dopełniały sprawy.
- Zero ratunku... To moja wina. Nie powinnam była im uciekać. Może wtedy byłoby lepiej. - Jeszcze bardziej skuliła się w sobie, tak bardzo tym wszystkim zmęczona. Czuła ból, choć przecież nie była ranna tak poważnie, by atakował ją z takim natężeniem. Z przerażeniem w sercu, domyślała się więc, że nie jest to jej własny ból, a osoby jej tak bardzo drogiej. I to było gorsze od czegokolwiek, co mogło być.
I choć z początku starała się walczyć z tym wszystkim, z wycieńczeniem psychicznym, zmęczeniem i chęcią zaśnięcia już na zawsze, by nigdy więcej nie musieć mierzyć się ze złem tego świata, teraz już odpuszczała. Skoro i tak miało nie być dla nich ratunku... Nawet myśli Cipriano, który rzekomo znalazł jakieś wyjście z tej sytuacji, już jej nie przekonywały. Spać... Chciała już tylko spać...
Niczym jakaś bezwolna lalka, pozwoliła się szarpnąć w górę i jedyną reakcją pokazującą, że jeszcze cokolwiek do niej dociera, był przeraźliwy jęk, gdy poczuła, jak, głównie przez brutalne i nieczułe ciągnięcie, Enrique wyrywa jej włosy wraz z cebulkami. Na chwilę jakby oprzytomniała, gdy tak bardzo przybliżył się do jej szyi, co mogło wskazywać na to, że jednak pozostały w niej jeszcze jakieś resztki instynktu samozachowawczego.
Na dźwięk słów wampira, obróciła twarz w jego stronę, starając się zrobić minę jak najbardziej pokazującą światu nienawiść do tego typa i splunąć na niego, choć to ostatnie raczej niezbyt jej się udało. Cóż... Ważne, że przynajmniej próbowała. Po chwili jednak ponownie wpadła w swego rodzaju trans, tracąc kontakt z otaczającym ją światem. Próg ilości okropieństw, jakich doświadczyć mogła w tak krótkim czasie, by jeszcze nie odbiło się na niej to zbyt mocno... Cóż, on został już chyba dawno przekroczony, głównie przez ostatnie kilka minut.
Blokujący dostęp następnych niszczycielskich bodźców, mózg nie dopuszczał do niej zupełnie niczego. I chociaż wydawać by się to mogło dosyć nienormalną i nieciekawą rzeczą, tak naprawdę było dla niej swego rodzaju wybawieniem. Zamiast dawać się porywać wszelkim tym emocjom, uczuciom i odczuciom, ona dryfowała sobie gdzieś spokojnie, będąc jakby tylko zwykłym widzem, który obserwuje te okropne sceny zza szklanej ściany i nie bierze w nich, nawet niewielkiego, udziału. Była Rachel, ale jednocześnie też nią nie była. Zwyczajnie nie mogła wyobrazić sobie, że ta drobna, zakrwawiona i zapłakana istotka, z postrzępionymi włosami w kompletnym nieładzie i cierpieniem wymalowanym na twarzy, to ona sama.
Rzucona na Cipriano, wtuliła się w niego, z trudem powstrzymując łzy. Wszystko powróciło do niej tak szybko... Zdecydowanie zbyt szybko, ale to się nie liczyło, gdy tak mogła się wreszcie do niego przytulić, pocieszyć choć przez krótką chwilę.
- Ja... Ja już nie mogę. Kim oni są, że mają prawo do czegoś takiego? - Spojrzała na niego ze łzami w oczach i wtuliła twarz w jego ramię, odsłaniając dostęp do szyi. - Rób, co musisz. Ufam ci, a jeśli to ma jakoś pomóc...
Powstrzymała mimowolny jęk, gdy zarejestrowała zmiany zachodzące w ukochanym. To wszystko martwiło ją dosyć poważnie, głównie przez wgląd w jego myśli, i niepokój przyszedł do niej jakoś mimowolnie. To nie mogło się skończyć dobrze. Starając się rozluźnić mięśnie, by ułatwić mu spijanie, gładziła go po plecach i ze strachem czekała na to, co postanowi teraz Enrique.
Powrót do góry Go down
The Ghost
Mistrz Gry
The Ghost

Personalia : Galla Anonima
Pseudonim : Stokrotka/Daisy
Data urodzenia : 19 Gru (NIE OD MINIONKÓW) 1990
Stworzony/a : z nasionka
Zmieniony/a : przez słoneczko
Rasa : roślinka
Podklasa : agresywna
Profesja : Łamacz Rączek i Nóżek
W związku z : Panem Stokrotkiem
Aktualny ubiór : liście a la Efffa?
Przedmioty : deszczowa kropla, klawiatura, niecny błysk w oku
Liczba postów : 40
Punkty bonusowe : 50
Join date : 13/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePon 14 Kwi 2014 - 20:47

Przeklęty śmieć, któremu wydawało się chyba, że może od tak podważać jego słowa i traktować go z pogardą. Na dodatek w towarzystwie podwładnych, czego zwyczajnie nie mógł mu wybaczyć. Ha! Jakby Enrique cokolwiek komukolwiek potrafił wybaczyć!
Był wręcz idealnym przykładem prawdziwego krwiopijcy. Nie bawił się w jakieś związeczki z robakami, jak zwykł nazywać rodzaj ludzki, nie ratował kotków z drzew i nie był jakimś cholernie dobrym osobnikiem, który działa przeciw swojej naturze. Oj nie! On był stuprocentowym wampirem. Dokładnie takim, jaki wampir być powinien. Łaknący krwi, niepatyczkujący się z nikim, skupiony na własnych celach i pragnieniach, żądny władzy...
I szczerze nienawidzący misiaczkowatych osobników takich jak Cipriano Aberquero. Zwłaszcza odkąd usłyszał o powodzie, dla którego miał dostarczyć tego zdrajcę wprost do Agustina, bo wcześniej jeszcze jakoś go znosił. Może było to spowodowane jakimś normalniejszym zachowaniem pieprzonej agresyjki? Bo teraz wyraźnie zrobiła się z niego wielce zakochana klucha, która nawet nie potrafiła się dobrze postawić. Nie to, co w przeszłości, gdy jeszcze nie byli wrogami i walczyli ze sobą dla czystej zabawy. A nawet przy wrogości.
- Zatopić w niej kły...? Skoro tego sobie życzysz... - Wyszczerzył zęby, zbliżając się do szyi dziewczyny na tyle, by wyglądało na to, że gotowy jest wyssać ją do cna. Tu i teraz. Po chwili jednak roześmiał się wariacko i pokręcił głową. - Nie gustuję w resztkach.
Z coraz większą furią widoczną w ciemnych oczach, patrzył na towarzystwo, by wreszcie jednym ruchem ręki, wściekle zrzucić całą zawartość pobliskiej szafki i przysiąść na niej, wbijając wzrok w zakochaną parkę. A gdy wykonała ona jego polecenie, zaklaskał w dłonie niczym widz po idealnym występie. Korzystając z tego, że Cipriano zajęty jest spijaniem swej pannicy, ponownie podjął wątek łowiectwa. Nie mógł przecież pozwolić, by ktoś robił z niego głupca w oczach innych, którzy powinni darzyć go tylko i wyłącznie respektem, a nawet się go bać.
Zwłaszcza, gdy miał w zanadrzu kilka bardzo ciekawych informacji, jakie zdobył przez potajemną współpracę z łowcami. Łowcami, którzy też chcieli dostać agresję w swoje łapska, odkąd poznali pochodzenie kundla.
- Jedno słowo... Kurwa. - Wysyczał. - Wśród łowców nadzwyczaj często zdarzają się takie małe dziwki jak twoja mamuśka, które kurwią się z czym popadnie. I to coś najwyraźniej też dziedziczy takie skłonności. - Roześmiał się pogardliwie, poprawiając kurtkę. - Przynajmniej o tyle dobrze, że takie pannice dostają to, na co zasłużyły. Jeszcze lepiej, gdy od swojej własnej rodzinki. Kurewka Carroll, której dzieciaczek znalazł sobie własną łowczynieczkę. Urocze. - Stwierdził, podnosząc się z miejsca i, dosłownie jednym ruchem, doskakując do Aberquero, by niespodziewanie rzucić nim o przeciwległą ścianę.
Po tym skinął głową na swoich pomocników, a sam chwycił Rachel, zamykając ją w stalowym uścisku i przysysając do jej zranionej szyi. Tymczasem dwóch mężczyzn z wielką pasją ponownie zajęło się kopaniem agresji, tym razem jednak raniąc i łamiąc mu tym skrzydła. Jeden nich odsunął się na moment, zamieniając z kolejnym, by wyciągnąć z kieszeni kurtki niewielką buteleczkę z zawartością o bardzo charakterystycznym zapachu... Po tym podszedł do Cipriano, wylewając mu na pierś odrobinę benzyny i prawie natychmiast rzucając na nią podaną mu zapałkę. Po kilkunastu sekundach patrzenia na widok płonącego ognia, zdeptał go butem, zupełnie nie zwracając uwagi na cierpienie więźnia, i ponowił zabieg. Bawił się przy tym iście szampańsko.
Powrót do góry Go down
Cipriano Aberquero

Cipriano Aberquero

Personalia : Cipriano Aberquero
Pseudonim : Riano
Data urodzenia : 01.01.1990
Rasa : hybryda
Podklasa : agresja
W związku z : Rachel Irving
Aktualny ubiór : pewnie jakiś strój dla więźniów? czy jak zwierzęta...? nago?
Liczba postów : 46
Punkty bonusowe : 54
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePon 14 Kwi 2014 - 21:58

- Spokojnie, najdroższa – pomyślał.
Nie słuchał go. Jego matka nie była kurwą, miłość jego życia nie była kurwą, a on, Enrique, był śmieciem, na którym zaprzysiągł zemstę. Pragnął jej o stokroć razy bardziej, niż to było w przypadku jego matki. Szybkie pozbawienie kogoś życia było jednym, ale sadystyczne znęcanie się psychicznie i fizycznie na nim, na niej, na nich oboje jednocześnie, było jednym wielkim chamstwem. Ba!, to było coś o wiele bardziej gorszego.
Teraz nic nie mógł na to poradzić, dlatego skupiał się na niej, starając się, by jak najbardziej czuła jego bliskość, miłość. Kochał ją i tulił do siebie tak, by jak najbardziej ochronić ją przed wampirami. Ale czy mógł? Żal ściskał go wielki, gdy pomyślał o swojej niemocy, zmęczeniu, braku siły do czegokolwiek. Mimo to się starał. Dla niej. Wszystko, co teraz robił, co myślał, na czym się skupiał, to ona, jej dobro i chęć zemsty na Enrique.
Skupiał się też na jej krwi. Ten smak i zapach pozwolił mu przywołać wspomnienia z ich wspólnej pierwszej nocy. Było cudownie. Nigdy jeszcze przy nikim nie odczuwał tego, czego zaznał przy Rachel. Zakochał się i zamierzał zadbać, by to się powtórzyło. Żeby się powtarzało, bo tu już nie chodziło o jeden raz, ale ich setki. Każdy dzień wypełniony Rachel. On z nią, ona z nim. Musieli przeżyć. Byli sobie, do cholery, przeznaczeni!
I ponownie rozdzieleni w tak brutalny sposób. Nawet nie dane mu było zasklepić rany swojej najdroższej, a za to ją jeszcze bardziej powiększyć. Nagle, gwałtownie i kompletnie dla niego niespodziewanie, rzucono nim jak workiem w przeciwległą ścianę. Nie miał kiedy zareagować, by się w jakikolwiek sposób ochronić, by ochronić ją...
Coś w nim pękło, gdy spadł na podłogę, zahaczając o szafkę. Nie czuł jednak bólu, bo do jego świadomości docierało coś innego, coś o wiele gorszego od bólu fizycznego. Coś, czego nie mógł powstrzymać.
- Nie! – Krzyknął, nie zwracając już uwagi na zadawane ciosy i pękające kości. On ssał Rachel, jego kochaną, delikatną gwiazdkę, której obiecał zachody słońca, beztroskę i bezpieczeństwo. Czuł, jak ją spija, jak siłą trzyma. Czuł wszystko, co czuła ona. Wiedział też, że czuje to, co on i nie potrafił tego powstrzymać. Nie miał już sił.
Miał połamane skrzydła, kończyny, żebra i Bóg jeden wie, co jeszcze. To koniec, to właśnie był koniec. Chcieli go wykończyć ze świadomością, że ranili w jego obecności jego gwiazdkę... Kolejna osoba, na której mu zależało, a która umierała. On umierał.
Czuł ból. Nagle poczuł to wszystko, czuł benzynę i to, jak go przypalali, jak deptali, by zgasić płomienie. Cholernie to wszystko bolało. Mimo tego wszystkiego, czuł też łzy, które spływały po jego policzkach. W porównaniu z tym wszystkim były tak nikłe... Nie spodziewał się, że umrze w takich okolicznościach. Zawsze myślał, że łowca ciśnie mu kołkiem w serce i w sumie żałował, że nie stało się to lata temu. Chęć zemsty nic mu nie przyniosła. Jedynie większy ból.
I Rachel... Co się najlepszego działo! On ją spijał siłą...
- Rachel... – Ostatnia myśl, która pojawiła się w jego głowie, nim stracił przytomność. Myśl o Rachel i ogromny ból psychiczny i fizyczny, z czego nie wiadomo, który był większy.
Powrót do góry Go down
Rachel Irving

Rachel Irving

Personalia : Rachel Irving
Pseudonim : Shelly
Data urodzenia : 31.10.1994
Rasa : Człowiek
Podklasa : Łowca
Profesja : Hakerka, niezależna dziennikarka
W związku z : Cipriano Aberquero
Aktualny ubiór : nic, I guess ^.^"
Liczba postów : 158
Punkty bonusowe : 188
Join date : 01/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePon 14 Kwi 2014 - 22:43

Bez obaw pozwalała się spijać swojemu kochanemu i nawet odrobinę nie przeszkadzałoby jej to wszystko, co teraz robił, gdyby nie porównanie ich ostatniej nocy, podczas której oboje chcieli zbliżenia tego typu i podchodzili do niego jak najbardziej dobrowolnie, z aktualną sytuacją, w której ten bydlak zwyczajnie zmuszał ich do odstawiania przed nim jakiegoś przedstawienia. Na dodatek sprawiało mu to chorą satysfakcję, bo klaskał jak oszalały.
Ona tymczasem wspominała, zagłębiając się w umysł Cipriano i zezwalając mu na to samo, choć tak naprawdę żadnego pozwolenia nie potrzebowali. To działo się i... I już. Nagle okazało się, że istniała między nimi, raczej niezrywalna, więź, przed którą ucieczki nie było. Ha!, gdyby osobiście chciała uciekać przed czymś tak cudownym! Nocą pełną czegoś, czego nigdy wcześniej nie dane jej było zaznać, prawdziwą miłością i planami na przyszłość. Wizjami wspólnych dni i nocy, wschodów i zachodów słońca i tego wszystkiego, co miało być dla nich prawdziwym rajem na ziemi.
Właśnie. Miało. Miało, jednak najwyraźniej nie mogło przyjść im z łatwością wcielić w życie wspólne marzenia dotyczące beztroski, bezpieczeństwa i szczęśliwych dni. Nie dane im było uratować jej brata i jeszcze tego samego dnia opuścić, coraz bardziej przez nią znienawidzone, Sao Paulo. W zamian za to ponownie mieli zostać rozdzieleni, trafić w niewolę lub też, o zgrozo paskudna!, zostać powoli zabici. Bardzo powoli, patrząc po zachowaniu Enrique, który wykazywał nadzwyczaj mocno sadystyczne skłonności.
Starała się jednak nie myśleć o tym, olać wampira, mimo że był on w tej chwili największym zagrożeniem i ich osobistym katem. Tuliła się do swojego Riano, próbując skupiać swoje myśli tylko na nim, na uczuciach, jakimi go darzyła i tym wszystkim, czego nie dało się powiedzieć zwykłymi słowami, nawet tymi czysto telepatycznymi. Mimo tragicznej sytuacji, uśmiechała się bardzo leciutko, choć tego akurat nie był w stanie zauważyć zupełnie nikt, czując miłość płynącą od mężczyzny. Sama też starała się przekazać jak najwięcej, by jakoś osłodzić mu te chwile. Jej nie było łatwo, a co dopiero Cipriano. Osobie, która już raz przeżyła osobisty koszmar związany z zabiciem bliskiej kobiety.
To było straszne i chyba tylko jeszcze bardziej dodawało aktualnej chwili koszmarności i tragizmu. To i to, że Rachel nie chciała umierać, zwłaszcza na oczach ukochanego, ale jeszcze bardziej nie chciała widzieć jego bólu i odchodzenia. Szczerze wolałaby umrzeć jako pierwsza, by nie musieć cierpieć po śmierci Riano, lecz jednocześnie myśl o tym, że to on cierpiałby po niej... Była równie, a może nawet jeszcze bardziej, upiorna.
Tuliła się do swojego kochanego, dając spijać i zupełnie nie spodziewając tego, co miało się stać. W jednej sekundzie czuła przy sobie ramiona Cipriano, by w kolejnej chwili chwiejnie stać już w samotności, z iście piekielnym i rozrywającym ją bólem w szyi, i wrzeszczeć wniebogłosy. Nie miała nawet pojęcia, skąd znalazła w sobie tyle siły, by tak przeraźliwie krzyczeć, ale wiedziała, że krzyk ten był jak najbardziej usprawiedliwiony, a nawet nadzwyczaj konieczny.
Riano! Jej Cipriano! Chciała do niego doskoczyć, jakoś osłonić go przed tym wszystkim, nawet za pomocą swojego własnego ciała i wystawiania się na wampirze ciosy, lecz nagle poczuła szarpnięcie, a następnie stalowy uścisk Enrique i jego usta na jej szyi. Serce biło jej jak oszalałe, gdy usiłowała się mu wyrwać, jednak na próżno. Nie dawała rady, a on najzwyczajniej w świecie spijał jej krew. Na dodatek trzymając ją przodem do ukochanego. Tak, że mogła zobaczyć wszystko, co mu robili. Zobaczyć i usłyszeć...
- Riano! Riano?! Kocham cię, Riano! - Zawyła z połączonego bólu, wiotczejąc w uścisku Enrique, lecz wciąż starała się walczyć. Wyrwać mu, by osłonić Cipriano. To wszystko... Trzask łamanych kości, tryskająca krew, krzyki bólu, a następnie swąd spalenizny i widok najukochańszej osoby podpalanej żywcem... Jego uczucia wwiercające się w jej głowę... I spijanie, jej własna krew wysysana siłą bez umiaru. To wszystko spowodowało, że i ona osunęła się zemdlona.
Powrót do góry Go down
The Ghost
Mistrz Gry
The Ghost

Personalia : Galla Anonima
Pseudonim : Stokrotka/Daisy
Data urodzenia : 19 Gru (NIE OD MINIONKÓW) 1990
Stworzony/a : z nasionka
Zmieniony/a : przez słoneczko
Rasa : roślinka
Podklasa : agresywna
Profesja : Łamacz Rączek i Nóżek
W związku z : Panem Stokrotkiem
Aktualny ubiór : liście a la Efffa?
Przedmioty : deszczowa kropla, klawiatura, niecny błysk w oku
Liczba postów : 40
Punkty bonusowe : 50
Join date : 13/04/2014

Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitimePon 14 Kwi 2014 - 23:00

Na Enrique takie sceny nie robiły kompletnie żadnego wrażenia. Może kiedyś, bardzo dawno temu, gdy był jeszcze marnym człowiekiem, oj tak! nawet on miał ten paskudny epizod z człowieczeństwem, ale całe szczęście już za sobą!, może wtedy wzdrygał się na widok czegoś takiego. Aktualnie jednak nawet nie drgnęła mu powieka.
Wolał pożywiać się smakowitą krwią, choć lepiej smakowała mu ta od niewinniejszych panienek, niż zwracać uwagę na sceny, które większości osób odrobinę popsułyby obiad. On chwilowo nie patrzył, więc nawet nie miał okazji sprawdzić, jak zareagowałyby jego kubki smakowe. Wystarczyło tylko, że zmarszczył nos, bo swąd palonego ciała nie był zbyt apetyczny nawet dla niego.
Dla jego ofiary też raczej nie, gdyż w pewnej chwili zwyczajnie zauważył, że wiotczeje mu w ramionach, by już po kilku momentach zemdleć zupełnie. Może to i dobrze, bo uszy już zaczynały boleć go od tego jej wrzasku. Puścił dziewczynę na podłogę, gestem dłoni nakazując pomocnikom przerwać zabawę z ogniem i związać zakładnika, który wyglądał... Paskudnie. Nawet jak na standardy Enrique, który przecież specjalizował się w torturach i był w nich swego rodzaju nieoficjalnym mistrzem.
Kolejnym machnięciem dał znak reszcie towarzyszy, by zajęli się nieprzytomną dziewczyną. Kilka chwil później po grupie nie było już żadnego śladu... Prócz zniszczonego mieszkania, oczywiście, lecz kto by się tam przejmował takimi sprawami?

[z/t]
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Sypialnia Empty
PisanieTemat: Re: Sypialnia   Sypialnia Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Sypialnia
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Sypialnia gościnna
» Sypialnia gościnna
» Sypialnia Buffy

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
The Ghost Of You :: Brazylia :: São Paulo, mieszkanie Cipriano Aberquero-
Skocz do: